11 sty 2015

Prolog.

   Meredith chodziła po komnacie, kołysząc swoją małą córeczkę do snu. W pokoju obok dwójka rozbrykanych bliźniaków, po całym dniu zabaw w końcu zamknęła oczka. Teraz czas na ciebie, aniołku- pomyślała Królowa. Nuciła Katherinie starą arameńską kołysankę, tak by dziecko spokojnie zasnęło. Rymowanka była prosta i królowa podejrzewała, że układały ją wróżki leśne, bo zawsze kiedy ją nuciła małej, ta uspokajała się jak za dotknięciem różdżki. Ah, jak ona chciała i potrzebowała  nie przejmować się niczym i spokojnie zasnąć wraz z córeczką!  Jednak wiedziała, że to niemożliwe. Jako królowa Aramenu, matka jednej z przyszłych Strażniczek oraz obecna Strażniczka* Powietrza miała wiele obowiązków na głowie. Jeszcze tej nocy musiała odbyć poważną rozmowę ze swoimi wspólniczkami oraz mężem.
  Mała Katherina  uśmiechnęła się delikatnie i ziewnęła słodko, wyrywając królową z zamyślenia. Meredith nachyliła się do niej i ucałowała jej czółko. Z roztargnieniem położyła ją do łóżeczka i szepnęła kilka słów po czym odsunęła się patrząc jak córkę otacza kilka motylków. Komnata wypełniła się zapachem róż, ulubionych kwiatów córeczki królowej. Mała uradowana zaczęła się śmiać swoim cudownym głosikiem. Jeden z największych motyli, o dużych czerwonych skrzydłach usiadł jej na nosku. Królowa parsknęła cichutko śmiechem. Chciała ciągnąć tą chwilę w nieskończoność, patrzyć na swoją jedyną córkę i cieszyć się jej szczęściem. Jednak wiedziała, że nie może, nie ma czasu. Uśmiechnęła się na pożegnanie do córeczki i skierowała się do wyjścia z komnaty, aby ta mogła spokojnie zasnąć. Jeszcze zanim dotknęła klamki jednym skinieniem ręki zgasiła świece oraz sprawiła, że motylki powoli zaczęły blaknąć. Ostatni raz spojrzała na córkę, której oczy już były zamknięte i wyszła.
    Gdy tylko zamknęła drzwi sięgnęła ręką do swoich włosów, poprawiając je. Katherina lubiła się nimi bawić, więc każda wizyta w jej pokoju wiązała się z rozpuszczeniem fryzury, co Królowa robiła z wielką ulgą. Nigdy nie lubiła nosić wyszukanych warkoczy, źle się w nich czuła, więc była wdzięczna losowi za córkę, która zawsze jej je psuła. Kiedy uporała się z włosami, poprawiła szatę i udała się do sypialni. Od rana dręczyły ją nieprzyjemne myśli i chciała przedyskutować parę spraw z mężem. Miała nadzieję, że Alaric będzie zajęty i będą musieli odłożyć tę rozmowę na później, jednak gdy weszła do pokoju i zobaczyła swojego męża ślęczącego nad jakimiś książkami z wzrokiem skierowanym na daleki horyzont, przeklęła w myślach swoje wyczucie czasu. Wiedziała, że rozmowa odbędzie się zaraz. 
   Podeszła do męża i objęła go ramionami. Jego mięśnie napięły się najpierw, a potem rozluźniły. Odwzajemnił pieszczotę i podniósł delikatnie swoją żonę, następnie sadzając ją na swoich kolanach. Kobieta uśmiechnęła się szeroko i praktycznie zapominając o nękających ją sprawach. Przejechała dłonią po jego policzku i dwudniowym zaroście na brodzie. Złożyła krótki pocałunek na jego ustach i kiedy poczuła, że obydwoje się uśmiechają momentalnie spoważniała.
-Rick musimy porozmawiać- mężczyzna spojrzał na swoją piękną żonę i wyczytał z jej oczu,  że ta rozmowa nie będzie należała do przyjemnych. Przeczesał ręką swoje ciemne włosy, które powoli zaczynały blaknąć.
-Cóż, nie powiem, że nie spodziewałem się tej rozmowy…- zaczął niepewnie. Chciał coś jeszcze dodać ale Meredith uprzedziła go.
- Więc wiesz, że chodzi o naszą córkę. Wiesz, że coraz więcej słyszy się o Zabójcach Strażniczek oraz o zbliżającej się wojnie. Uważam, że Pałac nie jest dla niej najbezpieczniejszym miejscem do życia- królowa zrobiła dłuższą pauzę czekając, aż Alaric coś powie. Mężczyzna westchnął głośno i popatrzył się w oczy ukochanej.
- Więc gdzie jest dla niej bezpieczniej?
- Rozmawiała  jakiś czas temu o tej sprawie z Draconem… Powiedział, że jest sposób, ale wymaga od nas dużego poświęcenia- Meredith wzięła oddech i  spojrzała w oczy męża. Wiedziała, że nie za bardzo lubi jej przyjaciela kapłana. Wyczytała z jego twarzy  niepokój  oraz wielką miłość do córki i chęć oddania wszystkiego, byleby tylko była szczęśliwa. Jednak królowa nie była pewna, czy będzie w stanie poświęcić dla niej aż tak wiele- Wiesz, że oprócz Elwesyeru są inne wymiary prawda? Najbliższy z nich nazywa się Ziemia. Dracon powiedział, że warunki tam panujące są bardzo podobne do naszych. Myślałam, żeby…
-Nie.- królowa wzdrygnęła się na ostrzejszy ton męża.
-Słucham?- zapytała z niedowierzaniem.
-Nie zgadzam się. Chcesz ją tam wysłać- Strażniczka Powietrza spuściła wzrok- Zaraz. Nie tylko ją. Wszystkie dziewczynki, prawda?
-Rick ale zrozum! Nawet nie przygotowujemy się na wojnę- podniosła głos. W komnacie robiło się coraz chłodniej, gdyż Mer przestała panować nad żywiołem. Książki na biurku zamknęły się pod wpływem podmuchu- To jest j e d y n e miejsce gdzie będą bezpieczne!
Nah*, ty chyba czegoś nie rozumiesz- roześmiał się smutno- Nie będzie żadnej wojny. To tylko pogłoski, w które nie warto wierzyć. A co do naszej córki, wolałabym jej nie mieć niż musieć ją zostawić- Królowa wzdrygnęła się i po jej policzku potoczyła się łza. Otarła ją szybko wierzchem dłoni.
-W takim razie nie będziesz pamiętał, że ją masz- powiedziała jadowitym głosem. Spojrzała mu prosto w oczy czerpiąc delikatną satysfakcję z jego przerażenia- Twoja córka urodziła się zdrowa, jednak zaraz po porodzie na zamek był napad Banitów. Zostali pokonani jednak zdążyli porwać Katherinę. Od tamtej pory nie wchodzisz do jej sypialni, chociaż czasami słyszysz jej głośny płacz! Nie potrafisz pogodzić się z jej stratą- Rick spojrzał na nią z przerażeniem. Wiedział co jego żona robi.  Chciał przerwać czar,który na niego rzuca, jednak było już za późno, otoczyła ich niebieska mgiełka i chłód ogarnął każdą komórkę jego ciała. Meredith szeptała skomplikowaną formułkę Zaklęcia Zapomnienia. Po jej policzkach ciekły łzy, jednak jej mąż ich nie widział. Widział natomiast małe rączki wyciągnięte w jego stronę tak jakby próbowały go przy sobie utrzymać. Poczuł silne szarpnięcie i rączki zniknęły, tak samo jak wszystkie wspomnienia o jego córce. Zamknął oczy i po jego policzku popłynęła łza, wraz z ostatnimi myślami o Katherinie.
-Przepraszam- szepnęła cichutko Meredith wstając z jego kolan i oddalając się do swojej komnaty. To jedyny sposób żeby przeżyła, dodała w myślach. 


***

   Królowa siedziała na parapecie i przyglądała się pokrytym śniegiem Górom Księżycowego Światła. Kiedy była pełnia, ich szczyty świeciły, rozjaśniając las, rozciągający się u ich podnóży i stąd wzięła się ich nazwa. Teraz jednak las otulony był mgłą i mrokiem i tylko wierzchołki sosen falowały pod wpływem wiatru  niczym wzburzony ocean. Zbliżała się zima, a wraz z nią nadciągały chłodne dni. W komnacie powoli robiło się ciemno i pomimo delikatnego blasku świec i dogasającego kominka, trudno było cokolwiek zauważyć. Kobieta westchnęła głośno i otarła niechcianą łzę z policzka. Poprawiła swoje jasne włosy, których niesforne kosmyki powychodziły z długiego warkocza okalającego jej głowę, po czym sięgnęła do kieszeni szaty i wyjęła z niej biały kamień, który mienił się w delikatnym świetle świecy stojącej obok niej. Teraz albo nigdy, pomyślała. Obracała go przez chwilę w palcach, po czym zamknęła oczy i uśmiechnęła się smutno do siebie.
  Pomyślała o malutkich rączkach swojej  córeczki, która spała bezpiecznie w pokoju obok, wraz z pozostałą dwójką jej dzieci. Po chwili Meredith otworzyła oczy, a jej twarz przybrała poważniejszy wyraz. Położyła kamień przed sobą, a wokół niej pojawiły się trzy osoby. Rudowłosa piękność o ostrych rysach twarzy- Evanna, dowódca Armii Arameńskiej; brązowowłosa kobieta, o przenikliwym spojrzeniu, odpowiedzialna za Obrońców- Danielle oraz Salma, głównodowodząca oddziałami Uzdolnionych. Wszystkie kobiety patrzyły z wyczekiwaniem na Meredith. Przypuszczały, że coś się dzieje. Nie wiedziały jednak, że sprawa jest tak poważna.
-Królowo, po co nas wezwałaś?- przerwała ciszę Evanna. Z trójki wezwanych kobiet, to ona martwiła się najbardziej o Meredith, ponieważ była jej najbliższą przyjaciółką. Widziała w jej oczach, że sprawa nie należy do najprostszych i co za tym idzie, rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Królowa westchnęła i zabrała głos.
-Jak wiecie, coraz częściej słychać w mieście plotki o zbliżających się dniach zagłady. O ponownym powstaniu Ognistego Tronu. Jest coraz większy popyt na kamienie szlachetne, dostarczane z Trobergu, a te zostają dostarczane z coraz większym opóźnieniem i jest ich dużo mniej. Oprócz tego poddani skarżą się na liczne napaście, a kiedy zostają zapytani o wygląd napastnika, mówią tylko, że mieli twarze zakryte białymi maskami. W dodatku, król Valinoru zauważył i poinformował mnie o tym, że coraz więcej królestw zawiera ze sobą sojusze.
-Ale chyba nie próbujesz nam powiedzieć, że zbliża się wojna?- przerwała jej Salma, która szybko połączyła ze sobą przedstawione fakty.
-Tak, Salmo, właśnie to chciałam wam powiedzieć. W związku z tym trzeba podjąć pewne kroki, aby wzmocnić linię obronną naszego kraju. Mój mąż nie wierzy za bardzo, że może dojść do konfliktu zbrojnego. Dlatego musimy wziąć sprawy w swoje ręce. Evanno- spojrzała na swoją rudowłosą przyjaciółkę- podwój liczbę strażników strzegących wejścia do Pałacu i wprowadź nocne treningi. Danielle, oceń przydatność w walce wszystkich swoich uczniów, a następnie podziel ich na grupy, które będą się szkoliły pod okiem jednego z Wybranych* , a ty Salmo postaraj się dobrać jak najlepiej swoich Uzdolnionych i wyślij ich na krótkie szkolenie u Armora. Ja zajmę się sojuszami, mam nadzieję, że Valinor i Herondale będą po naszej stronie.
Strażniczki skinęły głowami na znak zgody i kiedy miały odchodzić, Denielle zadała pytanie.
-A co z dziewczynkami? Czy mają szansę na przeżycie?
Z twarzy Meredith odpłynęła krew i kobieta stała się cała blada. Wypuściła cicho powietrze i spojrzała na każdą kobietę z osobna.
-Owszem mają. Jednak nie u naszego boku.


***

                                        
  Evanna rozejrzała się uważnie po twarzach dowódców siedzących przy okrągłym stole; nieco dłużej
zatrzymała wzrok na sylwetce przyjaciela z dzieciństwa, Jack'a Morrisona, zastanawiając się czy ten również czuje nieprzyjemny ucisk w brzuchu.
-Nie poddajmy się stresowi- ostrzegła mężczyzn, odrzucając rude włosy do tyłu- Królowa Meredith miała wiele wizji na temat naszej przyszłości i nie zawsze się one spełniały. Zarządzam podwojenie straży przy granicach z Troebergiem oraz uzbrojenie wiosek znajdujących się na drodze do stolicy. Danielle organizuje na dniach przystosowanie do życia w górach, wyślę kilka oddziałów chłopców do pomocy.
-Jakie są plany w przypadku wojny?-zapytał jeden z dowódców, siwowłosy lord Baddis. Evanna wiedziała, że niedawno został dziadkiem.
-Koncentrujemy oddziały piechoty i Zwiadowców na Polach Arameńskich. Łucznicy będą czekali ukryci w lesie, pełnią funkcje wspomagające. Po pewnym czasie dołączą Tropiciele, ich wspomagać będzie oddział z kuszami. Na tą chwilę mamy zapewniony atak z powietrza, Mer obiecała się popisać. Naszym głównym celem jest ochrona Akademii oraz pozbawienie przejścia do gór, gdzie będzie czekała ewakuowana ludność.
-A co z paktami? Co z Valinorem i Herondale?
Evanna miała już odpowiedzieć, gdy drzwi do komnaty delikatnie się uchyliły. Strażniczka z niechęcią podniosła głowę i ujrzała jedną ze swoich służących.
  Na rękach trzymała jej kilkumiesięczną córeczkę, która płaczem okazywała jak bardzo jest jej źle w ramionach niani.
-Hayley nie śpi od godziny, ciągle płacze. Czy mogę jej podać coś na sen, pani?
-Nie- odpowiedziała spokojnie, obserwując zapłakaną twarz dziecka.- Widocznie stęskniła się za mną. Sama zaopiekuję się moją córką.
Evanna wolnym krokiem podeszła do młodziutkiej dziewczyny i delikatnie przejęła od niej zawiniątko. Jej malutka córeczka natychmiast przestała płakać, gdy wyczuła znajomy zapach matki. Strażniczka po raz kolejny wyczuła olbrzymi Dar bijący od dziewczynki i uśmiechnęła się słodko, patrząc w intensywnie zielone oczy, tak bardzo niepodobne do jej własnych.
-Zostanie ze mną do końca posiedzenia. Co z moim synem? Śpi?
-Elias spokojnie przesypia drugą godzinę- poinformowała dziewczyna, lekko się pokłoniła i wyszła z pomieszczenia.
    Po wyjściu służącej nastąpiła chwila ciszy. Evanna wróciła na swoje miejsce i wygodnie ułożyła się na krześle. Mimo swoich wcześniejszych obaw, pokochała bycie matką. Ciągle pamiętała swoją rozpacz, gdy kilkanaście miesięcy temu dowiedziała się o swojej ciąży. Wiele dni przeklinała dzień, w którym się zakochała i pozwoliła na chwilę nieuwagi. Mężczyzna, którego do tej pory kochała miał się nigdy nie dowiedzieć, że został ojcem. Strażniczka nadal uważała, że będzie lepiej jeśli od niego odejdzie i raz na zawsze zerwie wszystkie kontakty. Przez sześć miesięcy skrzętnie ukrywała swój błogosławiony stan, mając nadzieję, że nikt nie zauważy powolnie powiększającego się brzuszka. Każdej nocy dziękowała Bogu za brak mdłości, wzmożonego apetytu czy huśtawki nastrojów. Na początku trzeciego trymestru zaczęły się problemy w postaci bólu głowy i osłabienia mocy. Młoda kobieta pewnego dnia zemdlała po długim treningu, a obudziwszy się w Szpitalu dostrzegła wianuszek osób, które się nad nią pochylały. Meredith siedziała na brzegu łóżka chorej i delikatnie głaskała rude włosy najlepszej przyjaciółki. Patrząc się w jasnoniebieskie oczy Królowej, Evanna zrozumiała, że jej tajemnica się wydała. Kilka tygodni przed porodem Strażniczka Ziemi poinformowała ją, że zostanie matką bliźniąt.
    Strażniczka Ognia złapała się na przywoływaniu wspomnień i nieprzytomnie spojrzała na przedstawicieli Rady. Przypomniała sobie przerwany wcześniej wątek i nieco się rumieniąc, szybko do niego powróciła.
-Pakty nie zostały podpisane. Valinor uważa, że do wojny nie dojdzie, a Herondale musi mieć czas do namysłu, po której stanąć stronie.- podjęła poprzedni wątek Evanna i spojrzała się na twarze mężczyzn.  Zobaczyła na nich odległy rodzaj smutku. Podczas ostatnich posiedzeń Rady często widzieli jak Strażniczka próbuje połączyć pracę z macierzyństwem. Wiedzieli, że Ruda cierpi udając się na narady wojenne, podczas których wyjątkowo często rozmawiali o Zabójcach Strażniczek. Kobieta nie chciała umierać i tym samym osierocić dwójkę swoich dzieci.
Rozmowa potoczyła się dalej, a wskazówka godzinowa coraz szybciej zmieniała swoje miejsce na zegarze. Po północy Evanna usłyszała jakieś zamieszanie na korytarzu i gwałtownie wstała, instynktownie chcąc sprawdzić co się dzieje. Śpiąca w jej ramionach Hayley poruszyła się nieznacznie, a między brwiami powstała niewielka zmarszczka.
-Evanna!- usłyszała jak ktoś krzyczy na korytarzu jej imię i zerwała się z krzesła. Głos był męski i nieznany. Do pomieszczenia wpadł średniego wzrostu mężczyzna o szarych oczach i charakterystycznej bliźnie nad łukiem brwiowym. Z opowieści krążących po Akademii, rozpoznała w mężczyźnie Dereka Blight'a, jednego z dowódców. Znany był ze swojej elokwencji oraz dyplomacji.
-Twój ojciec w porę nas ostrzegł i mieliśmy szansę uciec.- wydyszał, odgarniając jasne włosy z czoła- Po zapadnięciu zmroku wojska Troebergu weszły na teren naszego państwa. Palą wszystkie okoliczne wioski, nie oszczędzają kobiet i dzieci. Zabieraj swoją dwójkę i uciekaj. Wszyscy wiemy, że ta dziewczynka- wskazał palcem na Hayley, która wybudziła się właśnie z krótkiego snu- jest jedną ze Strażniczek z przepowiedni.
-Ile mamy czasu?- zapytała suchym tonem kobieta, szybkim krokiem wypadając na kamienny korytarz. Ze wszystkich stron słyszała nerwowe ostrzenie mieczy oraz płacz kobiet.
-Jeśli znajdziesz w ciągu pięciu minut pozostałe Strażniczki i biegiem dostaniecie się do morza... Może godzina, nie więcej. Musicie do tego czasu powrócić do stolicy. Miasto upadnie bez waszej pomocy.
-Dziękuję ci za ostrzeżenie- uśmiechnęła się delikatnie i szepnęła sama do siebie- Wiem gdzie są pozostałe Strażniczki, czuję to- położyła dłoń na ramieniu mężczyzny- Zabieraj żonę i syna w góry, będą tam bezpieczni.
-Już tam są, spokojnie- odrzekł spokojnie i uprzejmie kiwnął głową w stronę Strażniczki- Walka u twojego boku będzie zaszczytem.
    Evanna wpadła do swojego mieszkania i biegiem dotarła do niebieskiej kołyski znajdującej się po prawej stronie jej łóżka. Przygarnęła do siebie pierworodnego i nie zważając na wystraszone służące, wyszła z mieszkania. Swoje pośpieszne kroki skierowała do tajnego wyjścia znajdującego się za rzeźbą Ursula I Szalonego i krzyknęła, widząc smukłą sylwetkę czającą się w podziemnym przejściu.
-Ciszej, nie chcemy, aby ktoś zauważył nasze zniknięcie- burknęła Meredith i przesunęło się nieco, by zrobić przejście dla Evanny. Widok przyjaciółek nieco uspokoił Strażniczkę Ognia.
-Na co czekamy?- warknęła Rudowłosa, próbując uspokoić płaczącego Eliasa.
-Nie ma Salmy, nie mam pojęcia, gdzie się znajduje- zawołała Danielle, która stała nieco dalej i wpatrywała się w długą drogę jaką miały do przebycia.
-Nie mamy czasu- szepnęła gorączkowo panna Recevill i dumnie się wyprostowała- W razie czego będzie wiedziała, którą drogą się udałyśmy, dogoni nas. Musimy iść.
   Trójka kobiet skierowała się na północ i po kilkunastu minutach wypełnionych bólem i stratą, dotarły do niewielkiej, dobrze ukrytej szczeliny w wapiennej skale. Po wyjściu z tajnego korytarza, znalazły się na szerokiej plaży wypełnionej białym piaskiem. W oddali słychać było odgłosy marszu wrogich wojsk, co potęgowało strach.
-Już czas. Pożegnajmy się tylko i...otwórzmy portal- szepnęła załamana Danielle i odeszła nieco w bok, tuląc swoje dziecko. Evanna postąpiła dokładnie tak samo jak przyjaciółka i delikatnie usiadła na białym piasku. W ramionach trzymała dwójkę ukochanych dzieci, z którymi miała się niedługo rozstać. Po jej twarzy spłynęło kilka łez.
-Eliasie, pierworodny synu- zaczęła mowę, skupiając wzrok na pulchnej twarzy dziecka- Dziękuję ci za twoje pojawienie się na tym świecie i sprawienie, że doświadczyłam miłości do waszej dwójki większej niż cokolwiek innego na świecie. Masz moje oczy, oczy całej dynastii Recevillów. Mam nadzieję, że będziesz w przyszłości szczęśliwy oraz mądrze spełniał swoje największe marzenia. Bądź dobry dla swojej siostry i opiekuj się nią, dobrze? Kocham cię.
-Hayley, kochanie...- zwróciła swój wzrok na poważną twarzyczkę dziecka- Tak bardzo mi przykro, że muszę cię zostawić. W dniu swoich osiemnastych urodzin staniesz się pełnoprawną Strażniczką, o mocy większej niż każda dotychczasowa Strażniczka Ognia. Chcę, abyś dobrze się czuła będąc nią. Wiesz, że masz oczy swojej babki? Mimo że nigdy jej nie lubiłam, po twoim urodzeniu zdałam sobie sprawę jak mądrą kobietą była. Mam nadzieję, że odziedziczysz po niej tą cechę. Czuję w tobie siłę, upór oraz dobro. Mam nadzieję, że dasz sobie radę z każdą trudnością w życiu. Opiekuj się bratem, proszę. Ciebie też kocham- Evanna zamknęła na moment oczy i westchnęła cicho- Mam nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. Nikt nie chce umierać w wieku dwudziestu trzech lat oraz zostawiać na świecie swoje dzieci. Jeżeli uda mi się przeżyć, to odnajdę was i zabiorę z powrotem do Aramenu. Na zawsze.
-Już czas- usłyszała cichy głos Danielle i otworzyła brązowe oczy- Zróbmy to. Uratujmy to co z nas najlepsze i stawmy czoła niebezpieczeństwu.

                                                       
***

  Danielle spojrzała z bólem na swoje towarzyszki, przeszedł ją ogromny dreszcz, gdy pomyślała sobie, jak na to wszystko zareaguje jej ukochany Thomas. Zacisnęła mocno usta i uniosła wzrok...
   Nad wszystkimi Strażniczkami ukazała się pokaźna chmura dymu oraz czuć było nieprzyjemny swąd spalenizny. Kobiety czym prędzej popędziły w stronę Akademii, lecz widok jaki zastały po drodze przyprawił je o szybsze bicie serca. Odziani w szaroczarne szaty ze złotymi wzorami widniejącymi na plecach, uzbrojeni w najlepszej jakości łuki oraz kusze, żołnierze Trobergu walczyli o dostęp do wrót Akademii.
- Jak to się stało ? Musimy jak najprędzej zaatakować! - Evanna straciła panowanie nad sobą i zaczęła popadać w panikę. Meredith pomimo dużego niepokoju zachowywała się nadzwyczaj normalnie. Nerwowym ruchem poprawiła swoje włosy i zwróciła się do towarzyszek.
- Należy się rozdzielić, wrota są zagrożone, ale nie wiemy jak wygląda sytuacja przy Górach Zapomnienia - stwierdziła stanowczo Królowa.
- Dobry pomysł, ale czy któraś z was wie, co się dzieje w tym momencie z Salmą ? - zapytywała zestresowana Danielle, martwiąc się o swoją najlepszą przyjaciółkę.
- Na pewno nam teraz nie pomoże, nie traćmy więc czasu. Ja i Evanna zajmiemy się głównym wejściem zamku. Żołnierzy wroga nie jest aż tak dużo, nasi łucznicy są w lesie, zapewne wyruszyli już Tropiciele. Danielle, idź przez las, sprawdź jak wygląda sytuacja i zobacz co się dzieje z mieszkańcami w górach. Właśnie, ze względu na tak dużą ilość ognia, przydało by się troszkę deszczu - na twarzy Strażniczki Wody pojawił się ledwo widoczny cień uśmiechu.
- Ev, nie traćmy czasu - Królowa zwróciła się w stronę przyjaciółki, a ta twierdząco skinęła głową.
   By nie rzucać się w oczy, Strażniczki podążyły pobocznymi ścieżkami. Chciały zaatakować przeciwników z zaskoczenia, dobrze wiedziały, że ich połączone moce w dość krótkim czasie osłabią ich wrogów. Po lewej stronie śnieżnobiałej fosy ukryły się pod niewielkim drzewem. W swoich dłoniach skupiły całą swoją moc, następnie mocno się chwyciły za przepełnione darem ręce. Przymknęły delikatnie powieki, a wokół  nich zaczął wiać niemożliwy do powstrzymania wiatr. Był tak głośny, że nie było możliwości by skupić się na czymkolwiek. Żołnierze Trobergu powoli zaczęli upadać na kolana i zdezorientowani zaczęli wołać o pomoc. Jeszcze bardziej niebezpiecznie zrobiło się gdy wszystkie wiatry dosłownie zapłonęły. Nie minęła chwila, a szaroczarne szaty wirowały w płonących tornadach. Doszczętnie spaliła się brama prowadząca do głównych wrot Akademii. Wszyscy, którzy cudem zdołali utrzymać się na powierzchni wpadli do rzeki, płynącej wokół zamku. Znajdywała się w niej niezliczona liczba trupów, przede wszystkim strażników, którzy oddawali życie za Akademię. Nastała głucha cisza, wszystko w okolicy się uspokoiło. Evanna i Meredith otworzyły oczy i puściły się. Nie były w stanie uwierzyć jakiego spustoszenia dokonały. Z nieba zaczęły powoli spadać spalone ciała przeciwników. Wstrząśnięte, a zarazem wycieńczone kobiety opadły bezszelestnie na ziemię. Spojrzały na siebie i nieoczekiwanie poczuły dziwne drgania ziemi. W pośpiechu wstały i zobaczyły, że znad lasu nadciąga potężna fala wody.
- Danielle... - szepnęła Evanna.
Meredith nie tracąc czasu podbiegła bliżej lasu i ścisnęła mocno pięści. Następnie wykonała zamach prawą ręką, lewą trzymała w pełnej gotowości. Fala mająca zalać tereny zamku zatrzymała się i zaparowała.W ostatnim momencie Królowa utworzyła z powietrza grubą, niewidzialną barierę, swoim czynem uratowała Akademię.
- Meredith! - wydusiła z siebie ledwo oddychająca Strażniczka Ognia - Danielle wypuściła falę ze strony gór. Wiesz co to oznacza...
- Dowiedzieli się gdzie ewakuujemy ludność...
    Kobiety wymieniły się spojrzeniami i popędziły w stronę skalistych Gór Zapomnienia. Po drodze zastały jeszcze paru żołnierzy. Evanna pozbyła się ich za pomocą dość potężnych kul ognia.Meredith posługując się wiatrem odgradzała im drogę, kobiety ominęło około trzydziestu strzał. Przyjaciółki znakomicie się uzupełniały, Królowa była odpowiedzialna za obronę, natomiast jej rudowłosa towarzyszka atakowała.
   Gdy Strażniczki znajdywały się w pobliżu wejścia gór, ujrzały Tropicieli współpracujących z Danielle, zwalczali ostatnich przedstawicieli Trobergu. Kobiety były doszczętnie wyczerpane, lecz wiedziały, iż muszą zaryzykować i wykonać swój popisowy numer. Tym razem utworzyły trzy potężne, płonące tornada, które w mgnieniu oka pochłonęły większość przeciwników. Gdy sytuacja się nieco uspokoiła Strażniczki zbliżyły się do Danielle.
- Czy wszystko w porządku ? - zdołała zapytać Evanna, która już ledwo oddychała.
- Nie całkiem - wskazała Mer na zaczynający sie palić las.
Strażniczka wody delikatnie machnęła ręka, a nad całym obszarem utworzyły się chmury pełne deszczu. Małe kropelki powoli ugaszały wszystko to co jeszcze zdołało się palić.
-Idziemy sprawdzić czy teren jest czysty - rzekł Jeremy, przywódca Tropicieli. W odpowiedzi Królowa delikatnie skinęła głową. Wszystkie kobiety leżały bezwładnie na ziemii, ogromna moc, której użyły, zaczęła wykańczać ich organizmy. Nieoczekiwanie Danielle zdołała usłyszeć donośne męskie głosy.
- Oni wracają - rzekła zanosząc się płaczem.
   Nagle cała ziemia zaczęła się trząść, kobiety czuły, iż ich stopy wręcz poskakują. Między lasem, a przejściem do gór wytworzyła się niezwykle potężna szczelina. Po prawej stronie Strażniczki ujrzały swoją zagubioną towarzyszkę - Salmę. Kuśtykając starała się dotrzeć do swoich towarzyszek.
Strażniczki z pełną świadomością wiedziały, że nastał ich czas.Umierały. Wszystkie cztery kobiety złapały się za ręce, następnie bezwładnie wpadły do głębokiej nicości.
                                                             
                                                                               ***

Bitwa między Aramenem a Trobergiem miała miejsce na Polach Arameńskich dnia 11.01 . W godzinach wieczornych kiedy sytuacja została opanowana, pod Pałacem wróg znalazł kryjówkę kobiet i dzieci z większości miejscowości Państwa Arameńskiego. Strażniczki opadły z sił, większość wojsk była bezużyteczna oraz słaba bez swoich dowódców. Królowa nie miała szans obronić swojej ludności. Kiedy wszystko wydawało się stracone usłyszały charakterystyczny dla wojsk Valinoru róg. Róg, który był ich jedyną nadzieją. Strażniczki złapały się za ręce i zamknęły oczy. 

Następnego dnia, starano się uprzątnąć pole bitwy. Nigdzie nie znaleziono ciał Strażniczek.

Ofiary:
5123 żołnierzy piechoty
456 Tropicieli
200 łuczników
150 Uzdolnionych
100 cywili
32 dowódców
4 Strażniczki





 _______________________________________________________
Objaśnienia:
*Wybrani-(również Powołani)  kapłani zajmujący się świątynią światła
*Nah- z angielskiego westchnienie wyrażające niezadowolenie oraz zniecierpliwienie
*Strażniczki- cztery dziewczyny, w które według legendy wcieliły się anioły. Posiadają  władzę nad żywiołami.



        
Witam serdecznie wszystkich, którzy postanowili wejść na tego bloga i przeczytać prolog. Mam szczerą nadzieję, że Wam się spodobała tematyka przez nas obrana. Prolog jest zaledwie ułamkiem naszych pomysłów, które między sobą konsultujemy i stwarzamy jedną całość. Na wstępie chciałabym podziękować cudownej szabloniarce Jane, która stworzyła dla nas piękny szablon oraz sygnaturę na początku posta. 
Niedługo pojawi się pierwszy post, który opisuje dotychczasowe życie córek Strażniczek, a mianowicie Hayley, Diany, Katheriny oraz niedługo-Margharet. 
Pozdrawiay serdecznie i mamy nadzieję, że zostaniecie z nami na dłużej :)
Julia (@LetTheLightCome)// Paulina (@BowofDestiny)// Martyna (@smeksiu) :*



17 komentarzy:

  1. Nie rozumiem jakim cudem jeszcze nikt waszego prologu nie skomentował. Jest przepiękny :3 Czytając go, nie wyczuwałam wkładu 3 osób. Tak ujednoliciłyście swoje style, że idealnie do siebie pasują i już nie wiem, która z was pisała jaką część posta XD Ogólnie rozdział czytałam równo 13 minut, więc jest bardzo długi, co mnie strasznie cieszy. Liczę, że uda wam się wybić tego bloga i będzie miał ponad kilkadziesiąt tysięcy wejść. Tylko pozapisujcie go na różne spisy.
    Oraz dziękuję za możliwość zrobienia dla was szablonu, to dla mnie zaszczyt ( chylę czoła xD )
    Jeeej dostałam dedyka *^*
    Wytrzymajcie na tym blogu jak najdłużej ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem jedno : ŚWIETNIE♥. bardzo podoba mi sie akcja i to podtrzymywanie czytelnika w napięciu, to świadczy o waszym bardzo dużym talencie pisarskim. nie byłam pewna do końca samego rozstrzygnięcia czy strażniczki zginą. To mi się podobało.Ciekawa jestem co bedzie sie działo dalej z Hayley i Katherine. Życzę wam powodzenia i dalszych sukcesów, Mam nadzieje ze nastepny post już niedługo. Buźka ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze to jestem zdziwiona, że udało mi się przeczytać cały ten rozdział, bo jak na mnie to jest on długi.
    Po drugie: ludzie! Jak wy to do cholerci zrobiliście, że podczas czytania tak bardzo doszukiwałam się wszystkiego o bohaterach?! To chyba jakieś czary. Nie mogę pojąć, dlaczego tak mało osób o Was wie. Wy po prostu macie ogromny talent! Jestem pod ogromnym wrażeniem! Po prostu staliście się dla mnie autorytetem pisarskim. :)
    Jeśli moglibyście i mielibyście choć sekundę, to serdecznie zapraszam na swojego bloga:
    http://friendsforever199132.blogspot.com/
    i na wstępie przepraszam, jeśli po wejściu na niego znajdziecie tak naprawdę NIC, ale uprzedzam, że jestem dopiero w fazie tworzenia. :)
    Naprawdę podziwiam Wasz talent i od dzisiaj jestem stałą czytelniczką!
    Podziwiam i pozdrawiam!
    Smile!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za przemiły komentarz, ogromnie się cieszę, że ci się prolog spodobał :)
      Na bloga oczywiście weszłam i czekam aż coś stworzysz. :*
      Pozdrawiam,
      Hayley :)

      Usuń
  4. Świetne, naprawdę bardzo mi się podobało, ciekawie napisane i z czymś takim, sama nie wiem jak to nazwać, ale magicznie normalnie, czekam na więcej!

    Zapraszam do:

    zasnute.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że prolog przypadł ci do gustu, a mogę zdradzić, że to zaledwie przedsmak przyszłych rozdziałów :)
      Na bloga z przyjemnością wejdę, skomentuję :)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Hayley :)

      Usuń
    2. Zapomniałam wspomnieć, że dodaję do czytanych i obserwuję!

      Czekam na rozdział pierwszy z niecierpliwością. :)

      http://zasnute.blogspot.com/

      Usuń
  5. Najpierw zobaczyłam hasło strażniki i żywioły. Od razu skojarzyło mi się z czarodziejkami WITCH, które kiedyś oglądałam na Jetix. To były czasy, byłam bardzo mała. Potem zdarzało mi się kupować komiks Witch, ale potem mi przeszło i chyba wtedy przeniosłam się na anime i mangę, haha.
    Jednak, wracając do tematu, prolog bardzo wciągający. Trzyma w napięciu. Postaci rozmawiają jak DOROŚLI LUDZIE, a nie nastolatki, a to jest bardzo ważne. Królowa nie używa kolokwializmów, chwała Ci za to. Czytało się przyjemnie i czekam na rozdział pierwszy, bo nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się, co stało się później.
    Uściski <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi strażniczkami masz całkowitą rację, moi znajomi mieli jeszcze jakieś porównania do Winx, czym mnie totalnie zaskoczyli :D !
      To dobrze, że udało nam się odwzorować dialogi dorosłych. Kobiety w prologu mają ponad 20 lat, są matkami i musiałyśmy zachować jakąś równowagę, aby ich przez przypadek nie "odmładzać" w rozmowach. Serdecznie zapraszam na rozdział pierwszy, który ukaże się już niedługo, a jego autorem będzie Katherin :)
      Pozdrawiam :) !
      Hayley

      Usuń
  6. Witam!
    Nie mam pojęcia, która z was zostawiła komentarz na moim blogu, ale chciałam za niego podziękować :)
    W moim przypadku rzadko trafiam na blogi, gdzie opowiadanie pisane jest przez kilka autorek, dlatego zdziwiłam się, kiedy trafiłam tutaj, bo zwykle jest to jedna pisarka. Tutaj miła odmiana. Podziwiam was za genialny, chociaż niemożliwe długi rozdział, a właściwie prolog. Zwykle prologi są krótkie, a tutaj jest coś odwrotnego. moim zdaniem można zakwalifikować prolog jako rozdział, bo jest obszerny i już na samym początku dzieje się masa rzeczy. Na początku mamy postać kobiety, nie tylko królowej, ale też oddanej żony i matki trójki dzieci. Widać, że strazniczka jest bardzo oddana rodzinie i zrobilaby dosłownie wszystko, aby była ona bezpieczna. Jak na sam prolog dużo sie dowiadujemy o postaciach występujących w opowiadaniu, mało tego, jest nawet mowa o wojnie, do której miałam nadzieję, że jednak nie dojdzie. Do wojny jednak doszło, liczba poległych oraz to, że w bitwie poległy cztery strażniczki, po prostu mnie poraziła. Ja autentycznie byłam w szoku, bo pomyślałam sobie, że jedną z poległych może być królowa!
    Jestem pod ogromnym wrażeniem tego prologu, oraz waszego stylu pisania! To jest absolutnie świetne, tylko mam nadzieję l, że nie jest to fanfik na podstawie władcy pierścieni ani hobbita, bo za tym nie przepadam.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie jest to fanfiction, nie umiem pisać takowych blogów chociaż czasami takowe czytam. Opowiadanie w każdym calu jest wymyślone i napisane przez nas :) mam nadzieję, że zostaniesz z nami dłużej i dotrwasz do końca tego opowiadania :)
      również gorąco pozdrawiam :3

      Usuń
  7. Fajny prolog! Reszta zapowiada się ciekawe!
    nakrancumarzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajnie opowiadanie:) Historia wciąga i nie można się oderwać. Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba po raz pierwszy w życiu, przeczytałam tak cholernie długi prolog. Powiem szczerze, że tak długi rozdział jest jak dla mnie trochę męczący, ale dobrnęłam do końca.
    Podobają mi się oryginalne nazwy krain, imiona. Powiew świeżości.
    Historia jest co najmniej obiecująca. Jestem ciekawa co się stanie z młodymi strażniczkami. I czy to znaczy, że całe ich królestwo zostało zrównane z ziemią? I dlaczego w ogóle wybuchła ta wojna?
    Ale szczerze mówiąc nie jestem pewna czy zostanę tu na dłużej. Fantasy to nie moja bajka. Jak tylko znajdę trochę więcej czasu to postaram się przeczytać pierwszy rozdział i może wtedy zdecyduję.
    Pozdrawiam i życzę weny! :))
    http://learn-love-again.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. To dopiero jest prolog-kolos! Oczywiście, to jak najbardziej pozytywny komentarz~ zazdroszczę umiejętności pisania takich długich rozdziałów :D

    Bardziej ze strony technicznej mam taka uwage, że brakuje mi akapitów. Rozpaczliwie ich brakuje. Bardzo ciężko się czyta taki tekst :( polecam znaleźć kod i umieścić go w szablonie, bo to wszystko ułatwia. Idealnie też używałam długich myslnikow przy dialogach i uoewniala się, że od słów oddziela je spacja. To tyle, bo reszta wydaje mi się ogarnieta :D

    Wchodzę do prologa... i widzę Tauriel. Z bijącym sercem czytam rozdział, mając nadzieję, że to tylko randomowa sygnatura. Na szczęście tak ♡ nienawidzę Tauriel~

    W końcu przechodzac do sedna: świetnie piszesz/piszecie (trochę nie skumalam jak to u Was wygląda). Podoba mi się wasz świat, chociaż bohaterowie trochę młodzi. Albo ja trochę stara :D

    Podoba mi się i będę czekała na nowe rozdziały! Miałam zacząć czytać tę historię już jakiś czas temu, więc przepraszam że wyszło tak późno... no ale więcej rozdziałów dla mnie : )

    Pozdrawiam
    Nagmerrie

    OdpowiedzUsuń
  11. O mój boże, najdłuższy prolog ever. Ale muszę przyznać, że czytałam go z otwiartą buzią. Piszecie po prostu wyśmienicie, każdy wyraz, zdanie jest wyszukane i po prostu tak formalne co czyni ten blog na prawdę wyśmienitym.
    Wciagnęłyście mnie laski i na pewno przeczytam kolejne ;*
    Mam nawet cichą nadzieję, że rozdziały będą tak samo obszerbe jak prolog ;3 ;*

    Zapraszam też do mnie, jeśli lubicie ff, może nie piszemy tak genialnie jak wy, bo nie ma wg porowniania, ale zapraszam >>>

    http://show-me-reality-ff.blogspot.com/


    Buziaki ;*
    Addie ❤

    OdpowiedzUsuń

SZABLON AUTORSTWA JANE