28 lut 2015

Rozdział 3

*muzyka*
   
     Niewysoka dziewczyna, o ciemnych jak węgiel włosach i oczach, niechętnie wstaje z łóżka i udaje się w kierunku łazienki. Prawie potyka się o własne nogi, lecz w ostatniej chwili zdąża złapać się poręczy schodów.
-Ktoś tu chyba za mocno zaszalał wczoraj- mała blondynka śmieje się cichutko, widząc siostrę w takim stanie.
-Gabi- szatynka odruchowo dotyka swojej głowy, by ukoić ból- Proszę, nie męcz mnie...
-Możesz być spokojna, nie powiem rodzicom- Gabriela, nadal chichocząc, w podskokach udaje się do swojego pokoju.
  Tymczasem jej starsza siostra w końcu dochodzi do łazienki i zaczyna poranną toaletę. Pokonuje zmęczenie i z wielkim zaangażowaniem chwyta szczoteczkę do zębów. Następnie za pomocą prostownicy próbuje doprowadzić swoje włosy do porządku. Po ułożeniu ciemnych, falowanych pasm zaczyna makijaż. Delikatna ilość podkładu, nuta maskary oraz różowej pomadki sprawia, że Diana zaczyna przypominać Dianę.
    Nieoczekiwanie, telefon brązowookiej zaczyna dzwonić. Dziewczyna stara się opanować i robi wszystko, by jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie.
-Tak, słucham- mówi cicho, melancholijnie. 
-Witaj, Diana- mimo, iż Agnes odpowiada całkiem normalnym, niegłośnym tonem, Diana ma wrażenie, że jej koleżanka krzyczy wniebogłosy- Mam nadzieję, że pamiętasz o dzisiejszej uroczystości- teraz jej głos lekko drży.
-Bądź spokojna, nie zawiodę Cię- odrzeka z powagą brunetka- Wybacz, ale muszę kończyć. Będę punktualnie na miejscu, obiecuję.
-Do zobaczenia w takim razie.
   Brązowooka kontynuuje przygotowania, wraca do pokoju gdzie ubiera się w czarną, idealnie dopasowaną sukienkę. Zakłada swój ulubiony naszyjnik oraz kolczyki, a następnie podchodzi do lustra, by sprawdzić jak prezentuje się całość. Dziewczyna stwierdza, że wygląda prawidłowo i już ma schodzić na dół, by przygotować sobie śniadanie, lecz przypomina sobie o swoim najlepszym przyjacielu i jego roztrzepaniu...
-Adam...
  Diana pośpiesznie wybiera numer do swojego kompana i nie musi długo czekać na odpowiedź. 
-Czego ode mnie pragnie moja największa miłość?- chłopak mówi niezrozumiale, wręcz bełkocze.
-Słuchaj człowieku, musisz się jak najszybciej doprowadzić się do ładu, bo nie możemy zawieść Agnes i Matthew! Przypominam Ci ,że za godzinę musimy się znajdować w ich domu.
-Niech to szlag, kompletnie o tym zapomniałem- Adam wyrywa się z kacowego amoku.
-Czemu mnie to nie dziwi?- pyta retorycznie Diana.
-Dobra, dam radę. Wyrobię się, obiecuję.
-Liczę na Ciebie- śmieje się dziewczyna i przekłada telefon z jednej ręki do drugiej.
-Och, moja miłości, czy kiedykolwiek Ciebie zawiodłem?- nabija się chłopak. Po chwili ciszy odpowiedział ze śmiechem- Lecę, buźka. 
Po zakończonej rozmowie dziewczynie nasuwa się tylko jedna myśl.
-Co za idiota-  szatynka uśmiecha się sama do siebie.
       Podczas śniadania do Diany dołączają jej rodzice. To właśnie ich córka wstaje zawsze najwcześniej i szykuje posiłek dla reszty domowników.
-Dzień dobry kochanie- powiedzieli niemal jednocześnie Camille oraz Joseph.
-Witajcie, kawa już się parzy. Jedzcie szybko naleśniki, bo zaraz wystygną- ukrywając swojego ogromnego kaca, po wczorajszej imprezie u Hayley i Eliasa Thomsponów, dziewczyna próbuje się przypodobać rodzicom, w miarę możliwości.
-Och, jak miło- odrzekła z uśmiechem mama.
   Podczas gdy rodzice szatynki nakładali sobie porcje wysmażonych naleśników Diana pakowała wszystkie niezbędne rzeczy do swojej torebki.
-O której wrócisz?- pyta z powagą ojciec spożywając posiłek.
-Zapewne wieczorem, spokojnie Adam mnie odprowadzi- odpowiada z uśmiechem Diana zamykając swoją kopertówkę.
-No tak, boski Adam- śmieje się Camille.
Dziewczyna spogląda z lekkim uśmieszkiem na swoją matkę, a następnie zakłada swój płaszcz i zabiera kluczki do samochodu.
-Do zobaczenia-  krzyczy w stronę rodziców.
-Trzymaj się- odpowiadają z uśmiechem.
   Po wysiadce z pojazdu dziewczyna spogląda na zegarek, który wskazuje 12:45. Szatynka stara się zachować powagę i wolnym krokiem zmierza do drzwi wejściowych domu rodziny Pealtroon.
-Witaj Diana- pani Alice uśmiecha się delikatnie- Wszyscy powoli zbierają się w ogrodzie- po tych słowach matka Agnes posmutniała i zaczęła nerwowo oddychać.
-Jest mi przykro z powodu tego co się stało...- odpowiada nastolatka, a następnie udaje się w stronę ogrodu.
  Południe jest wyjątkowo przyjemne, niebo bez żadnej chmury oraz delikatny wiatr, który idealnie równoważy się z ciepłymi promieniami słońca. Diana czułaby się bez zwątpienia znakomicie, gdyby nie kac, który towarzyszy jej od samego rana. Rozkoszując się dobrą pogodą, podchodzi do swoich przyjaciół, Agnes ubranej w iście hipisowskim, aczkolwiek żałobnym wydaniu, jej brata- Matthew, w luźnym garniturze oraz Benjamina w złotym smokingu. Dziewczyna hamując śmiech zbliża się do nich.
-Witajcie kochani- próbuje uśmiechnąć się delikatnie. Nikt jednak nie odwzajemnia grzeczności niewysokiej brunetki. Po niecałych dwóch minutach niezręcznej ciszy Benjamin zabiera głos.
-Adam będzie punktualnie?- patrzy z nadzieją na swoją koleżankę. Diana sprawdza zegarek, 12:57. Zostały mu tylko trzy minuty.
-Spokojnie, będzie na czas- odpowiada z pełną powagą.
   Nieoczekiwanie Agnes pada na kolana, tuż przed wykopanym dołem i zaczyna płakać.
-Ja już nie dam rady- odruchowo przytyka nerwowo palce do ust, z kolei Matthew nachyla się i chwyta siostrę za ramię. Na to wszystko pojawia się Adam.
-Jestem, już jestem- lekko zdyszany, staje tuż obok Bena i  naprzeciwko Diany. Uśmiecha się i puszcza do niej oko. Dziewczyna wpada w zakłopotanie, a następnie chce zwrócić się do wciąż histeryzującej Agnes.
-Ten chomik był za młody! Zasługiwał na więcej rozumiesz? Mógł pożyć dłużej, ale wołał mnie zostawić- krzyczy hipiska.
- Teraz czas by pochować Gandalfa- uspokaja ją Matthew- Niech każdy z nas powie o nim parę słów. Diana zacznij proszę.
  Cała sytuacja wygląda dość komicznie, oczywiście wszystkim szkoda było Gandalfa, ale nikt nie wiedział co powinien powiedzieć na cześć zmarłego chomika.
-Ja pierdzielę, co to było?- wysoki przyjaciel dziewczyny nie przestaje się śmiać- Ty czujesz w czym my braliśmy udział ? Szkoda mi Agnes, ale wiesz oprawa mnie lekko powaliła.
 Adam z minuty na minutę coraz bardziej bawił swoją towarzyszkę. Uśmiechnięty i charyzmatyczny, wykorzystujący w pełni swoje atuty, by udobruchać rozmówcę. Taki był właśnie najlepszy kumpel Diany.
  Przyjaciele wybrali się do najbliższego Starbucksa, by po smętnej atmosferze na pogrzebie trochę wyluzować. Rozmawiają o wszystkim i o niczym, jak zawsze. Dziewczyna sączy waniliowe latte, z kolei jej towarzysz popija dużą czarną.
- Tęskniłem za Tobą - brunet delikatnie chwyta dłoń brązowookiej i przygląda się jej dokładniej.
- Człowieku, przecież my się wczoraj widzieliśmy- Diana uśmiecha się mimo woli.
- A, no tak- chłopak poprawia prawą dłonią swoją bujną czuprynę- Właśnie, chciałbym z Tobą o czymś porozmawiać odnośnie wczoraj...- brązowooka spogląda pytająco na swojego kompana.
-Elias polewał mi nawet, gdy nie chciałem,wiesz jak to Elias. Generalnie mało z wczoraj pamiętam, wręcz obudziłem się z wyrzutami sumienia. Z tego całego zamieszania, chyba jednak zdałem sobie sprawę, że się zakochałem.
   Dziewczynie serce zabiło szybciej, już o dawna rozmyślała po nocach o swoim przystojnym przyjacielu, lecz bała się, iż głębsze uczucie zniszczy relację między nimi.
- Chyba muszę Ci coś powiedzieć...- chłopak stresuje się i zaczyna nerwowo pocierać ręce- Pamiętasz tę Ninę ? Była wczoraj u Thompsonów.
    Diana za wszelką cenę próbowała przypomnieć sobie słynną Ninę, lecz nic jej nie świtało.
-Całą noc chyba przegadaliśmy, ona jest taka niesamowita, ma tyle pasji i zainteresowań. Po prostu oszalałem ze szczęścia- Adam opowiada jak szalony, podczas gdy jego przyjaciółka słucha w milczeniu i napięciu. Powoli pęka jej serce, a oczy robią się szklane, mimo to Diana nadal pozostaje niewzruszona, jedyne co robi to stara się delikatnie uśmiechać.
-Chcę ją zaprosić w piątek do kina, co o tym sądzisz?- Adam bez zwątpienia jest nakręcony całą tą sytuacją.
-Jeśli tego naprawdę chcesz, to nie powinieneś się zastanawiać. Po prostu to zrób, a teraz wybacz, ale muszę iść do łazienki.
  Diana bardzo szybkim krokiem podąża w kierunku damskiej toalety. Pomyślnie zamyka drzwi i odkręca kran, myje ręce, a następnie skrapia twarz wodą pozostałą na dłoniach. Nadal jest jej bardzo gorąco, więc moczy całą dłoń w zimnej wodzie, a następnie przykłada ją do czoła. Nieoczekiwanie zaczyna mieć problemy z kranem, bowiem woda nie chce przestać z niego lecieć.
-Co jest?!- szatynka jest zbulwersowana całą sytuacją. Próbuje wszelkich sposobów by zakręcić wodę, lecz dopiero po parunastu próbach się udaje. Nieco mokra wychodzi z łazienki i wraca do swojego towarzysza. Ten z kolei, niespodziewanie odkłada telefon na stół i przygląda się przyjaciółce. Nastaje niezręczna cisza, Diana uderza nerwowo palcami o drewniany blat małego stolika.
-Wszystko w porządku?- pyta po chwili zaniepokojony przyjaciel.
-Jak najbardziej- uśmiecha się szatynka.
-Nawet mi tego nie przypominaj - dziewczyna próbuje pohamować się od śmiechu.
-Mieliśmy wtedy po 5 lat, to było tak dawno!
-Uwięziliśmy Agnes w piwnicy!- brązowooka kręci z niedowierzaniem głową, nie mogąc się dłużej powstrzymać od głośnego śmiechu.
-To była mistrzowsko przeprowadzona operacja- szczerzy się dumny z siebie Adam.
-Dostaliśmy szlaban i nie mogliśmy się widywać- wzdycha głośno Diana wspominając dobre czasy dzieciństwa i beztroski.
-Co jak co, ale należało jej się- poważnieje chłopak.- Wyśmiała nasz pomysł, to stąd się wzięła nasza zemsta.
-Nasz wynalazek był genialny- wspomina z uśmiechem szatynka.
-Nie wiem czemu jej się nie spodobał.
  Para przyjaciół skonstruowała bowiem specjalny pojazd. Dianie udało się wówczas przemieścić o niecały metr, natomiast Agnes nie potrafiła sobie poradzić z wynalazkiem i niestety nie udało jej się ruszyć. Następnie dziewczyna wyśmiała kolegów, co w późniejszym czasie skończyło się dla niej karą w piwnicy.
   Adam i Diana przemierzają główną ulicę Jacksonville śmiejąc się i żartując. Cieszą się swoim towarzystwem i bez przerwy spacerują. Mimo miejskiego zgiełku udaje im się radośnie spędzać czas. Po niecałej godzinie docierają na plażę. Wiatr nie jest za silny, lecz daje się we znaki. Ocean nie pozostaje niewzburzony, tworzą się na nim wysokie fale, które energicznie obijają się o brzeg.
   W pewnym momencie przyjaciele siadają bezwładnie na piasek i wymieniają się jedynie uśmiechami, nieoczekiwanie chłopak łapie szatynkę za dłoń.
-Mamy piękne wspomnienia, a najcudowniejsze  jeszcze przed nami.
  Diana spoglądając na swojego przyjaciela, zdaje sobie sprawę, że w pewnym sensie go traci.

Zaczęło robić się pochmurno, a chwilę po tym spadły pierwsze duże krople deszczu.
Witajcie moi drodzy czytelnicy, jest mi niezwykle miło, że mogę wam zaprezentować swój pierwszy rozdział :)
Piszecie pod naszymi pracami wiele komentarzy, które bez zwątpienie dodają nam sił i motywacji do pisania :) Z góry za wszystko dziękujemy i prosimy o więcej ;)
Mam nadzieję, że mój styl przypadnie wam do gustu i czytanie sprawi wam przyjemność, bo przecież o to chodzi ;)  Początek historii, opisanej przeze mnie powyżej jest zapowiedzią tego co będzie się niedługo działo :) Można się domyślić, iż lubię opisywać sytuacje nietypowe, niekiedy komiczne ;) Oby wam również się spodobały :D
Rozdział dedykuję przede wszystkim tym, którzy naprawdę są zainteresowani historią, która dzieje się na naszym blogu. Specjalne podziękowania wędrują również do wszystkich moich przyjaciół :). Życzę wam moi drodzy dobrej niedzieli, oraz całego przyszłego tygodnia ;)) Trzymajcie się ciepło <3
Z podrowieniami,
Hope.

                                                                           

9 komentarzy:

  1. Hej kochanie! za tobą twój pierwszy samodzielny rozdział na tym blogu <3 prezentuje się cudownie :D Po pierwsze jest lekki, po drugie śmieszny, a po trzecie idealnie wprowadza do tego opowiadania Dianę. Wszystko wskazuje na nieszczęście w jej związku z Adamem, który swoją drogą shippuje :>
    Chciałabym ci życzyć dużo weny i nie powiem, że czekam z niecierpliwością na twój kolejny rozdział :)
    Miałam trochę zabawy poprawiając interpunkcję i mogę stwierdzić, że jesteś uzależniona od spacji >.<
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny
    Katherina ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział <3 piszesz świetnie. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie miło mi to słyszeć :)) Dziękuję <3

      Usuń
  3. Jestem wściekła xD Przez cały dzień nie miałam internetu i nie wiedziałam nawet o nowym poście, a ponieważ net wrócił o 00.00 ( zamierzone ? Xd ) to czytam teraz.
    Mam wrażenie, że post jest troszkę krótki, ale mówiłaś, że nie masz zbyt wiele czasu, a co do całokształtu, tylko takie awwwwww z nieskończoną liczbą "w" się nadaje, do opisania mojego zachwytu :D Wszyste wasze rozdziały strasznie mi się podobają, więc trudno mi cokolwiek skrytykować.
    A co do fabuły mmmm.... Love, Rosie *^* kocham ten film xD A ty w bardzo ciekawy sposób ukazałaś podobieństwo charakterów, do wymyślonych przez ciebie postaci. Czekam na więcej i nie przesadzaj ze spacjami bo cię ukatrupię, za estetykę xD ( chodzi mi o te pod twoim dopiskiem )
    Trzymam kciuki za waszą wenę ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi także rozdział się podoba, choć nie nawykłam do czytania prac w czasie teraźniejszym. Diana i Adam zapowiadają się być naprawdę ciekawymi postaciami na blogu.
    Trzymam kciuki za masę pomysłów i wenę.
    Ley :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy, w moim dwudziestojednoletnim życiu nie zdarzyło mi się mieć kaca, ALE, spotkałam tyle osób, które go przy mnie przeżywały, że mogę ze spokojem stwierdzić: biedna Diana, biedny Adam, choć muszę przyznać, że jego sposób rozpoczynania rozmowy "Czego ode mnie pragnie moja największa miłość?" <- a ja myślę cały czas, boszzzzzzzz, uwielbiam cię koleś! :D

    Rodzice Diany też są uroczy "boski Adam" <- moje kolejne parsknięcie, kurcze, naprawdę chcę poznać tego chłopaka! :) Do tego naleśniki i już wiem, na co mam ochotę od tak długiego czasu... W sumie pisała o nich też u siebie. xD

    ... Gandalf i normalnie kocham cię za to! Przepraszam, przepraszam, to bardzo smutna chwila, stracić swoje zwierzątko. Nie liczy się kac, nie liczy się zmęczenie! Na początku myślałam, że naprawdę stało się coś strasznego, szczególnie jak Diana powiedziała do tej mamy, że jej naprawdę przykro, a tu się okazuje, że to... chomik. xD Nie mogę wyobrazić sobie tej sytuacji na poważnie, nie wiem czemu! :)

    Ale mi się zrobiło żal Diany. Już myśli, że jej chłopak miłość wyzna, a tu się okazuje, ze to nie o nią chodzi? Cios w samo serce, jeszcze dodatkowo nie może zrobić nic innego oprócz sztucznego uśmiechania się i powtarzania sobie "to nic, to nic, trzymaj fason". Straszne, kurcze, nawet nie mogę winić Adama, bo w sumie nie wie o jej uczuciach! Jeszcze ten kran, dziewczyna nie ma dziś szczęścia, to na pewno. Jeszcze to wspominanie całe, idealna para z nich a tu coś takiego, życie potrafi być naprawdę okrutne niekiedy, eh.

    Podsumowując troszkę się pośmiałam czytając ten rozdział, trochę posmuciłam, bardzo podobało mi się wszystko, nie widziałam żadnych błędów, a nawet jak były to ciiii, niczego nie pamiętam! :) Czekam na następny i życzę masę weny!

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak bardzo twój komentarz poprawił mi humor ^^. To cudowne uczucie, gdy ktoś docenia twoją pracę ;) Pozdrawiam gorąco :*

      Usuń

SZABLON AUTORSTWA JANE