No i mamy rozdział 1 ! Nawet nie wiecie jaki miałam ubaw go pisząc. Tyle emocji! Mam nadzieję, że po drobnych poprawkach od Hayley nie znajdziecie tu żadnych błędów. Chciałam wszystkich serdecznie zaprosić do odwiedzania zakładek takich jak: Bohaterowie, Natchnienie czy Mapa, są one na bieżąco aktualizowane i można w nich znaleźć ciekawe rzeczy :) Chciałam wam serdecznie podziękować za te cudowne 1300 wyświetleń oraz motywujące komentarze pod prologiem. Mam również wielką prośbę do osób komentujących jedynie zakładkę Linki czy Portal. Wymagacie od nas przeczytania waszej pracy a nie doceniacie naszej. To przykre, więc mam nadzieję, że zanim poprosicie mnie o przeczytanie waszych blogów, przeczytacie i skomentujecie naszą pracę. Nie proszę o wiele, jedynie o odrobinę szacunku. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego czytania, Katherina
Rozdział, wbrew pozorom, nie zawiera scen erotycznych, nie zwykłam takowych pisać
Sobota, 25 sierpnia
Zgarbiona postać szczupłej kobiety pochylała się nad jakimiś dokumentami rozrzuconymi na biurku. Siwe włosy wychodziły z jej niestarannie upiętego warkocza. Kobieta szeptała coś pod nosem, była bardzo zdenerwowana. Nagle wyprostowała się i ze zdezorientowaną miną ruszyła w stronę schodów. Po drodze mijała zaciekawione spojrzenia jej młodszych wychowanek, kilka nawet podeszło do niej i spytało się co się stało. Kobieta popatrzyła na nie niewidzącym wzrokiem i bąknęła cicho, że coś zgubiła.
Lisa, bo tak na imię było sekretarce Publicznego Domu Dziecka w Jacksonville, pokonała w ciągu niecałej minuty trzy piętra budynku i z lekką zadyszką stanęła na poddaszu. Oparła dłonie na ścianie i wzięła kilka głębokich wdechów, aby uspokoić swoje pięćdziesięcioletnie serce. Kiedy udało jej się opanować zadyszkę poprawiła włosy i skierowała się do jedynych drzwi na tym piętrze prowadzących do pokoju panny Cupenburth. Lisa zapukała grzecznie, a kiedy nikt jej nie odpowiedział uchyliła drzwi i zajrzała nieśmiało do środka. Kobieta miała przed oczami liczne awantury, których była świadkiem, kiedy ktoś wszedł nieproszony do pokoju białowłosej. Jednak w pokoju panowała cisza, niezmącona nawet dźwiękiem ulubionych piosenek dziewczyny.
Lisa rozejrzała się, zajrzała za firany, do szaf, pod biurko i nawet do łazienki, mieszczącej się obok pokoju i kiedy upewniła się, że nigdzie nie widać Katheriny, zatrzasnęła za sobą drzwi i zbiegła po schodach, kierując się do pokoju swojej szefowej. Oddychała ciężko, bo wiedziała, że czeka ją awantura, która nawet może grozić wydaleniem z placówki. Siwowłosa kobieta zatrzymała się przed drzwiami do pokoju numer 17, przełknęła głośno ślinę i zapukała trzy razy. Kiedy usłyszała zaproszenie do pokoju otworzyła drzwi i weszła do przytulnie urządzonego gabinetu.
Za czarnym biurkiem siedziała elegancka kobieta, która nie mogła mieć więcej niż trzydzieści pięć lat. Zbliżał się termin rozliczeń, więc kobieta sprawdzała wszystkie transakcje dokonane, fundusze placówki, dofinansowania, wysokości wypłat dla pracowników i masę innej papierkowej roboty. Spojrzała znad swoich okularów na przybyłą dopiero kobietę, która przeżywała prawdziwe piekło. Była blada i roztrzęsiona.
-Liso, co cię tu sprowadza? Myślałam, że skończyłaś pracę jakieś dwadzieścia minut temu- odezwała się uprzejmym, jednak nieco zdziwionym głosem dyrektorka placówki. Kiedy nie usłyszała odpowiedzi przyjrzała się kobiecie i zobaczyła na jej twarzy wielki czerwony rumieniec.
-O mój Boże, Elisabeth, usiądź szybko, bo zaraz zemdlejesz. Podać ci szklankę wody?- zapytała kiedy kobieta usiadła, próbując nad sobą zapanować. Spojrzała swojej pracodawczyni prosto w oczy i pokręciła głową. Wypuściła powietrze z ust i zaczęła mówić powoli i cicho, tak jakby próbowała ukołysać do snu małe dziecko.
-To prawda, skończyłam pracę ponad dwadzieścia minut temu, jednak zaniepokoiła mnie pewna sprawa. Nie widziałam panny Cupenburth przez prawie cały dzień, więc zaczęłam przeglądać wszystkie papiery wyjść podopiecznych. Na liście nie ma jej nazwiska, a ja jestem pewna, że nie ma jej na terenie ośrodka- Lisa spojrzała na swoje kolana i splecione palce, które zaciskała tak mocno aż zbielały. W pokoju panowała niezręczna cisza, przerywana jedynie szumem komputera.
-Dobrze...- zaczęła powoli Maryse Whitemoore- Sugeruje pani, że Katherina Cupenburth po raz kolejny uciekła z ośrodka niezauważona?
-Nie sugeruję tego- poprawiła cicho kobieta- Ja to wiem.
Obie kobiety spojrzały na zegarek, który wskazywał godzinę 21.30. Młodsza z kobiet sięgnęła po telefon i wybrała dobrze znany jej numer. Po dwóch sygnałach odezwał się komendant główny policji.
-Marshall Whitemoore, w czym mogę pomóc?- niski, zachrypnięty głos odezwał się w słuchawce.
-Marshall, mamy problem- zagryzła wargę kobieta- Katherina... Znów wymknęła się z ośrodka.
Młoda, mniej więcej siedemnastoletnia dziewczyna siedziała w różowym szlafroku w obskurnym klubie, w swojej garderobie. Patrzyła na swoje odbicie w brudnym, nadpękniętym lustrze i powoli zaczynała kompletować swój wieczorny wizerunek. Upięła swoje długie jasne włosy w luźną kitkę, którą schowała pod krótką, ciemną peruką. Przejechała ręką po brzegu toaletki, następnie postukała palcami, trochę od niechcenia po opakowaniach pomadek i wybrała tą, której kolor był najbardziej jadowity. Dodatkowo wyjęła z torebki zielone soczewki i tusz do rzęs, po czym zaczęła metamorfozę swojej osoby. Kiedy uznała, że jej twarz wygląda całkowicie inaczej i była pewna, że nikt jej nie rozpozna wstała z krzesła i podeszła do wieszaka, na którym wisiały stroje sceniczne. Wzięła do ręki czarny lateksowy gorset oraz majtki od kompletu. Zsunęła z siebie szlafrok i zaczęła się ubierać. Strój idealnie na nią pasował kusząc oko, do patrzenia na czerwoną kokardkę znajdującą się pomiędzy piersiami dziewczyny.
To będzie ciekawa noc, pomyślała Katherina, uśmiechając się do siebie na myśl o minie dyrektorki, kiedy Lisa powiedziała jej o zniknięciu jej podopiecznej. Panna Cupenburth była trochę zła, że przez dzisiejszą próbę w opuszczonej szkole baletowej, ktoś zauważył jej nieobecność w Przytułku Dla Niechcianych. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i mrugnęła do brązowowłosej piękności i zagryzła zadziornie wargę. Zaczęła swoją standardową rozgrzewkę. Lubiła to przyjemne ciepło, kiedy jej mięśnie się rozciągały, zapach lateksu, kiedy materiał rozgrzewał się wraz z jej ciałem oraz to przyjemne uczucie, że zaraz większość przystojniaków w tej dzielnicy będzie patrzeć właśnie na nią.
Dziewczyna właśnie robiła szpagat, kiedy do garderoby wszedł James. Spojrzał na twarz swojej koleżanki i uśmiechnął się do niej ciepło.
-Katheri..
-Nie- przerwała mu szybko, zanim zdążył dokończyć jej imię- Nie możesz mnie tak nazywać kiedy mam już na sobie strój sceniczny- dziewczyna podniosła się z podłogi i sięgnęła ręką po maskę, którą zwykła dodatkowo wiązać na oczy. Spojrzała na kolegę i uśmiechnęła się widząc jego zdezorientowaną minę.
- Muszę pilnować, by przez przypadek ktoś nie poznał mojej osobowości- powiedziała uprzejmie- Nazywaj mnie Rosie lub Rosalia. Cokolwiek, ale nie Katherina- podeszła do kolegi i objęła go w pasie. Ten spojrzał na nią z góry i odwzajemnił uścisk. Dziewczyna nie obawiała się kompletnie niczego z jego strony. Kiedyś nakryła go w jego garderobie, obściskującego się z jakimś chłopakiem. Na początku przeżyła szok i dość długo nie odzywała się do Jamesa, ale ich relacja okazała się silniejsza i po jakimś czasie znów normalnie ze sobą rozmawiali.
- Muszę pilnować, by przez przypadek ktoś nie poznał mojej osobowości- powiedziała uprzejmie- Nazywaj mnie Rosie lub Rosalia. Cokolwiek, ale nie Katherina- podeszła do kolegi i objęła go w pasie. Ten spojrzał na nią z góry i odwzajemnił uścisk. Dziewczyna nie obawiała się kompletnie niczego z jego strony. Kiedyś nakryła go w jego garderobie, obściskującego się z jakimś chłopakiem. Na początku przeżyła szok i dość długo nie odzywała się do Jamesa, ale ich relacja okazała się silniejsza i po jakimś czasie znów normalnie ze sobą rozmawiali.
-My tu gadu-gadu, a za chwilę zaczyna się show- powiedział chłopak ukazując swoje białe zęby. Kath parsknęła cichutko śmiechem i odsunęła się od młodego striptizera.
-Dzisiaj podbijemy cały klub- szepnęła i uśmiechnęła się chytrze do siebie. Spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Wskazówki wskazywały godzinę 21.58
- Za dwie minuty się zaczyna, lepiej chodźmy już na miejsca- dziewczyna spojrzała po raz ostatni w lustro i kiedy w odbiciu zobaczyła oddalającego się bruneta, podbiegła szybko i dała mu klapsa. Ten śmiesznie podskoczył i spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem. Panna Cupenburth, a raczej Rosie roześmiała się głośno i pobiegła na swoje miejsce.
-To było na szczęście!- krzyknęła zanim chłopak zniknął jej z oczu. Podeszła do burgundowej starej zasłony, oddzielającej jej garderobę od sceny i klubu, w którym wrzały już podniecone rozmowy małoletnich chłopaków, którzy wymknęli się z domu oraz tych starszych mężczyzn, których żony nie są świadome obecności mężczyzn w klubie nocnym. Dziewczyna zakołysała biodrami i kiedy usłyszała charakterystyczne dudnienie muzyki zapowiadające jej występ, poczuła szybsze bicie serca i lekkie poddenerwowanie, jednak pewnym ruchem odsłoniła kotarę i wyszła na scenę.
W tamtej chwili nie liczyło się nic. Nic oprócz muzyki, jej wygimnastykowanego ciała oraz przyjemnie zimnego dotyku rury.
Sobota, 25 sierpnia, 23.30
Białowłosa postać przeskoczyła radośnie przez poręcz od schodów i wylądowała gładko na brudnym asfalcie na tyłach klubu nocnego. Dzisiejszy wieczór był naprawdę udany. Spojrzenia wszystkich skierowane były właśnie na nią, co niezmiernie jej odpowiadało. Jaka szkoda, że to ostatni występ w tym roku przed taką publiką, pomyślała smutno nastolatka. Uśmiechnęła się paskudnie na myśl, że za 6 dni jest pierwszy września i będzie musiała pojawić się w nowej szkole. Mogła oczywiście kontynuować swoje hobby w czasie roku szkolnego, jednak pomimo jej starań do zmiany wyglądu, wolała nie ryzykować spotkaniem znajomych w klubie.
Katherina rozpuściła swoje długie włosy i ruszyła w stronę domu dziecka. Nie spieszyło jej się za bardzo, miała nadzieję zajść jeszcze do pobliskiego parku. Niebo było praktycznie bezchmurne, a księżyc oświetlał otoczenie nadając mu mistycznej aury. W połączeniu z szumem drzew w parku oraz z wielką wyobraźnią panny Cupenburth, mógł się z tego zrodzić szkic lub wiersz, kolejny z tych, które nigdy nie ujrzą światła dziennego. Jednak dziewczynie to nie przeszkadzało. Nie lubiła okazywać swojej wrażliwości skrytej pod maską "złej dziewczynki". Sięgała do torebki, by sprawdzić czy jej notatnik znajduje się w środku, kiedy usłyszała cichy pisk. Tknięta dziwnym przeczuciem kierowała się w stronę źródła dźwięku. Skradała się cicho niczym kot, uważając by jej trampki nie zaskrzypiały na chłodnym chodniku. Kiedy zbliżyła się wystarczająco, aby dostrzec dwie postacie schowane w zaułku między starymi kamienicami, zatrzymała się i jej wzrok powędrował na rudowłosą dziewczynę dotykającą plecami zimnej ściany, a zaraz potem na dużo starszego od niej mężczyznę. Nie wygląda to na nocną schadzkę zakochanych, pomyślała Kath, a jej błękitne oczy zalśniły w świetle księżyca. Zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła cichutko podchodzić w stronę około trzydziestoletniego mężczyzny.
-No to co mała...- powiedział głosem przepełnionym podnieceniem- Zabawimy się?- zadał pytanie, a kiedy nie uzyskał odpowiedzi podszedł bliżej i wziął twarz dziewczyny w ręce. Na jego usta zawitał jeden z najobleśniejszych uśmiechów jakie panna Cupenburth widziała, a widziała ich niemało.
-Co taka piękna dziewczyna, jak ty, robi o tak późnej porze poza swoim łóżeczkiem, jeżeli nie szuka rozrywki?- ponowił pytanie coraz mocniej ściskając twarz rudowłosej. Jej policzki zalśniły od łez, kiedy przysunął się do niej, opierając swoje biodra o jej. Dziewczyna próbowała się wyrwać jednak mężczyzna był od niej dużo silniejszy. Katherina zaklęła cichutko pod nosem. Wiedziała, że nie da sobie sama rady.
Zacisnęła na chwilę powieki, próbując się skupić. Usłyszała cichy jęk przerażenia rudowłosej i dźwięk rozsuwanego zamka u spodni, kiedy jej oczy rozbłysnęły jasnym światłem. Podbiegła szybko do mężczyzny i pchnęła go na ścianę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dziewczyna go nie dotknęła. Spodnie zsunęły mu się do kostek, a z głowy, która uderzył w mur pociekła strużka krwi. Trzydziestolatek osunął się na ziemię, leżąc nieruchomo. Zostawiając nieprzytomnego mężczyznę, Katherina podbiegła do swojej rówieśnicy i podtrzymała ją, gdyż ta również była bliska osunięciu się na ziemię. Usłyszała cichy szloch, więc przytuliła drobną, rudowłosą osóbkę, pocieszając ją przy okazji. Wyjęła swój telefon z tylnej kieszeni spodni i wybrała numer alarmowy. Kiedy w słuchawce odezwał się zmęczony męski głos, podała adres wypadku i szybko się rozłączyła. Nie chciała być widziana w tym miejscu. Nie kiedy przyjedzie karetka wraz z policją, a ta, jeśli się nie myliła. od dobrych trzech godzin ją poszukuje. Ruszyły, zanim Ruda zdążyła zapytać dokąd idą.
Trzy przecznice od feralnego zaułka, Katherina przystanęła na chwilę i spojrzała na postać, której pomagała przez całą tę drogę iść.
-Co u licha ci odbiło, żebyś chodziła najciemniejszą dzielnicą tego miasta, sama, grubo po północy?- zapytała zadziornym tonem, jednak zaraz tego pożałowała, kiedy ruda zaczęła pochlipywać- Ej, ej, ej. Nie płacz. Pytałam z ciekawości- zamilkła na chwilę, by przemyśleć następne pytanie.
- Jestem Katherina- wyciągnęła przed siebie dłoń, w geście przywitania, który najwidoczniej zdziwił Rudowłosą, gdyż spojrzała zdezorientowana na wyciągniętą dłoń.
-Ja...- zachrypiała- Ja jestem Hayley- powiedziała cichutko, po czym odwzajemniła uścisk dłoni. W zamyśleniu przygryzała dolną wargę. Podniosła swoje intensywnie zielone oczy i skrzyżowała spojrzenie z czysto błękitnymi, po czym zaczęła mówić słabym, pełnym strachu i zażenowania głosem.
- Wracałam do domu. Byłam na spotkaniu. W kinie. To miał być wieczór z przyjacielem, a okazało się, że ten czuje do mnie coś więcej- powiedziała, wyrzucając z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego-Dlatego postanowiłam wyjść wcześniej. Postawiłam sprawę jasno. Marcus zna drogę do mojego domu, więc poszłam okrężną, na wypadek gdyby mnie szukał.
-A na swojej drodze napotkałaś tego oblecha, prawda?- zapytała ze zrozumieniem Kath. Ruda skinęła w odpowiedzi głową po czym znów skuliła się i zaczęła cicho szlochać. Białowłosej zrobiło się szkoda dziewczyny. Dużo dzisiaj przeszła. Podeszła do niej i przytuliła ją delikatnie. Pozwoliła wypłakać jej się w swoje ramię, po czym włożyła dłoń do torebki i wyjęła z niej duży kawałek czekolady. Wyciągnięty smakołyk podsunęła Hayley pod nos.
- Masz, powinna poprawić ci samopoczucie- powiedziała ciepłym tonem. Sama była zdziwiona swoim zachowaniem, jednak poczuła, że Rudowłosa jest kimś innym niż reszta nieznajomych osób, które zna. Kimś, kto będzie dla niej ważny.
Chwilę, w której Hayley odgryzała po kawałku czekoladę, Katherina wykorzystała na rozpoznanie okolicy. Z tego co sobie przypominała, miejsce, w którym zatrzymały się na odpoczynek znajdowało się tylko dwie przecznice od domu dziecka, do którego nie zamierzała jeszcze wracać. Alejka, w której się znajdowały, skąpana w księżycowym blasku przypominała stare miasteczko, rodem z opowiadań Białowłosej. Stare, obskurne kamienice, z odpadającym tynkiem i nieszczelnymi oknami, były do siebie przytulone, tak, że sprawiały wrażenie jedności. Drzewa, obficie pokryte liśćmi cicho szumiały, próbując uśpić nocne marki, zakłócające swoją obecnością ciszę nocy.
-Um..Katherina?- zapytała po chwili ciszy rudowłosa. Chyba czuła się trochę lepiej, bo utrzymywała pion i całkowicie panowała nad swoim oddechem, a jej głos był silniejszy.
-Tak?
-Jak to zrobiłaś?- zapytała bez ogródek.
Białowłosa toczyła wewnętrzną walkę między powiedzeniem prawdy a skłamaniem. Spojrzała niepewnie na drobną osóbkę, wyczekującą odpowiedzi i coś w niej pękło. Nie potrafiła jej okłamać.
-Będziesz mnie miała za wariatkę- szepnęła Kath łapiąc się za kark. Rozmasowała go i wypuściła powoli powietrze- Kiedy byłam mała, odkryłam, że potrafię poruszać przedmioty patrząc na nie- zrobiła pauzę, patrząc na reakcję towarzyszki. Ta jednak pozostawał niewzruszona- Potrafiłam przesunąć książki na regale, sprawić, żeby papiery latały po pokoju... Jednak to były tylko początki. Z czasem to wszystko stało się silniejsze. Kiedyś mogłam wygiąć łyżeczkę patrząc na nią. Teraz mogę zrobić to z całym koszykiem łyżeczek. Na raz. Dzisiaj... Dzisiaj byłaś świadkiem, czegoś o czym nikt nie wie.
-Nawet twoi rodzice?- zapytała z zainteresowaniem Hayley, przerywając tym samym wypowiedź Kath.
-Ja...- tym razem to Białowłosa się zająknęła- Ja ich nie mam- spuściła wzrok na swoje buty. Po chwili ciszy szepnęła- Mieszkam w domu dziecka.
Cisza która zapanowała po tych słowach, była gorsza niż najgorsze obelgi. Hayley spojrzała z niedowierzaniem na dziewczynę i już chciała zadać pytanie, jednak Kath ją uprzedziła.
-Gdzie mieszkasz?
-Słucham?
-Ogłuchłaś? Pytam się gdzie mieszkasz. Nie puszczę cię samej. Dopiero przestałaś płakać z przerażenia. Chcesz żeby kolejny zboczeniec napadł cię w zaułku?
Dziewczyna stała jak sparaliżowana, jednak podała dokładny adres domu, który nie znajdował się wcale tak daleko. Ruszyły w ciszy, którą przerywały krzyki kotów bądź pohukiwanie sów. Hayley nie czuła się swobodnie więc kilka razy próbowała zacząć rozmowę. Czuła się winna, że dziewczyna odebrała jej milczenie jako odtrącenie, z powodu tego gdzie mieszka. Naprawdę polubiła Katherinę, w końcu uratowała ją z opresji. Nawet nie podziękowałam, pomyślała z goryczą Hayley.
-Wiesz- zaczęła niepewnie, czekając aż Białowłosa zaszczyci ją spojrzeniem. Jednak kiedy nic nie wskazywało na to, podjęła temat ponownie- Wiesz. Jak byłam mała... Miałam dziwne wypadki. Kiedy stawiałam świeczki na stole nagle zapalały się, zanim zdążyłam wstawić je do świecznika. Raz spaliłam obiad, bo patrzyłam za długo na kuchenkę gazową i nagle wszystkie palniki zapłonęły niebieskim ogniem, którego nie potrafiłam powstrzymać- zaśmiała się cicho na wspomnienie miny mamy, kiedy wyciągała z patelni spalone na węgiel mięso- W sumie, na początku się tym nie przejmowałam. Wydawało mi się to zabawne. Potem jednak zaczęły się koszmary nocne.
Hayley przerwała swoją opowieść, żeby nabrać powietrza do płuc, a Katherina przyłapała się na myśleniu o tym, że nie tylko ona sama jest dziwna. Przysłuchiwała się historii Rudowłosej z zaciekawieniem i próbowała wmówić sobie, że to tylko przypadek, że się spotkały.
-Kiedyś przyśnił mi się koszmar, że moje ręce płonęły i nie potrafiłam nad nimi zapanować. Obudziłam się cała spocona i krzyknęłam głośno. Do mojego pokoju wpadł brat, zapalił światło i wtedy z przerażeniem odkryłam, że moja śmieszna umiejętność jest w równym stopniu niebezpieczna- ściszyła głos Hayley- Na prześcieradle... W miejscu gdzie trzymałam dłonie.... Były zwęglone ślady- powiedziała cedząc każde słowo. Liczyła, że Białowłosa w końcu coś powie, jednak ta zatrzymała się gwałtownie, powodując, że Hayley w ostatniej chwili zatrzymała się, unikając zderzenia z plecami Białowłosej.
-Coś się stało?- zapytała zdziwiona.
-Tak Rudzielcu- powiedziała słodko Kath- Dotarłyśmy do celu.
Ruda podniosła wzrok na dom, przy którym się zatrzymali i stwierdziła, że ich droga wcale nie trwała tak długo jak przypuszczała. Spojrzała na zegarek i jej oczy momentalnie zrobiły się większe. 1:23...Elias... On mnie zabije, przełknęła głośno ślinę, zapominając o towarzyszce. Otworzyła furtkę, starając się by ta wydała jak najmniej głośnych dźwięków. Miała nadzieję dotrzeć niezauważoną do swojego pokoju. Skierowała się ku schodom, kiedy poczuła świdrujące spojrzenie pary niebieskich oczu. Odwróciła się na pięcie i podbiegła do dziewczyny, stojącej przed gankiem. Przytuliła ją mocno.
-Dziękuję. Nie wiem jak ci się odwdzięczę- szepnęła.
-Wystarczy, że poznasz mnie ze swoim nieziemsko przystojnym bratem, który właśnie tu idzie- odpowiedziała jej dziewczyna, z uśmiechem na twarzy. Ruda przeraziła się ogromnie i puściła pannę Cupenburth z uścisku. Przeskoczyła furtkę i wpadła z rozpędu na swojego brata. Oboje się przewrócili i wpadli w krzewy róż, tak pilnie pielęgnowanych przez matkę dziewczyny. Hayley znalazła się po jednej stronie ścieżki, a jej brat po drugiej. Katherina próbowała pozostać neutralna i nie wybuchnąć śmiechem, jednak nie do końca jej wyszło. Głośne parsknięcie zwróciło na siebie uwagę brata Hayley. Spojrzał na dziewczynę dziwnym wzrokiem i odwrócił się powoli, w stronę domu. Katherina zrobiła podobny gest jednak skierowała się w przeciwną stronę. W stronę Przytułku Dla Niechcianych. Nie była świadkiem kłótni nadopiekuńczego brata z siostrą, nie była również świadoma. że Hayley nie powiedziała mu prawdy. Przez całą drogę myślała tylko o jego brązowych oczach wpatrzonych w jej niebieskie.
Katherina rozpuściła swoje długie włosy i ruszyła w stronę domu dziecka. Nie spieszyło jej się za bardzo, miała nadzieję zajść jeszcze do pobliskiego parku. Niebo było praktycznie bezchmurne, a księżyc oświetlał otoczenie nadając mu mistycznej aury. W połączeniu z szumem drzew w parku oraz z wielką wyobraźnią panny Cupenburth, mógł się z tego zrodzić szkic lub wiersz, kolejny z tych, które nigdy nie ujrzą światła dziennego. Jednak dziewczynie to nie przeszkadzało. Nie lubiła okazywać swojej wrażliwości skrytej pod maską "złej dziewczynki". Sięgała do torebki, by sprawdzić czy jej notatnik znajduje się w środku, kiedy usłyszała cichy pisk. Tknięta dziwnym przeczuciem kierowała się w stronę źródła dźwięku. Skradała się cicho niczym kot, uważając by jej trampki nie zaskrzypiały na chłodnym chodniku. Kiedy zbliżyła się wystarczająco, aby dostrzec dwie postacie schowane w zaułku między starymi kamienicami, zatrzymała się i jej wzrok powędrował na rudowłosą dziewczynę dotykającą plecami zimnej ściany, a zaraz potem na dużo starszego od niej mężczyznę. Nie wygląda to na nocną schadzkę zakochanych, pomyślała Kath, a jej błękitne oczy zalśniły w świetle księżyca. Zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła cichutko podchodzić w stronę około trzydziestoletniego mężczyzny.
-No to co mała...- powiedział głosem przepełnionym podnieceniem- Zabawimy się?- zadał pytanie, a kiedy nie uzyskał odpowiedzi podszedł bliżej i wziął twarz dziewczyny w ręce. Na jego usta zawitał jeden z najobleśniejszych uśmiechów jakie panna Cupenburth widziała, a widziała ich niemało.
-Co taka piękna dziewczyna, jak ty, robi o tak późnej porze poza swoim łóżeczkiem, jeżeli nie szuka rozrywki?- ponowił pytanie coraz mocniej ściskając twarz rudowłosej. Jej policzki zalśniły od łez, kiedy przysunął się do niej, opierając swoje biodra o jej. Dziewczyna próbowała się wyrwać jednak mężczyzna był od niej dużo silniejszy. Katherina zaklęła cichutko pod nosem. Wiedziała, że nie da sobie sama rady.
Zacisnęła na chwilę powieki, próbując się skupić. Usłyszała cichy jęk przerażenia rudowłosej i dźwięk rozsuwanego zamka u spodni, kiedy jej oczy rozbłysnęły jasnym światłem. Podbiegła szybko do mężczyzny i pchnęła go na ścianę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dziewczyna go nie dotknęła. Spodnie zsunęły mu się do kostek, a z głowy, która uderzył w mur pociekła strużka krwi. Trzydziestolatek osunął się na ziemię, leżąc nieruchomo. Zostawiając nieprzytomnego mężczyznę, Katherina podbiegła do swojej rówieśnicy i podtrzymała ją, gdyż ta również była bliska osunięciu się na ziemię. Usłyszała cichy szloch, więc przytuliła drobną, rudowłosą osóbkę, pocieszając ją przy okazji. Wyjęła swój telefon z tylnej kieszeni spodni i wybrała numer alarmowy. Kiedy w słuchawce odezwał się zmęczony męski głos, podała adres wypadku i szybko się rozłączyła. Nie chciała być widziana w tym miejscu. Nie kiedy przyjedzie karetka wraz z policją, a ta, jeśli się nie myliła. od dobrych trzech godzin ją poszukuje. Ruszyły, zanim Ruda zdążyła zapytać dokąd idą.
Trzy przecznice od feralnego zaułka, Katherina przystanęła na chwilę i spojrzała na postać, której pomagała przez całą tę drogę iść.
-Co u licha ci odbiło, żebyś chodziła najciemniejszą dzielnicą tego miasta, sama, grubo po północy?- zapytała zadziornym tonem, jednak zaraz tego pożałowała, kiedy ruda zaczęła pochlipywać- Ej, ej, ej. Nie płacz. Pytałam z ciekawości- zamilkła na chwilę, by przemyśleć następne pytanie.
- Jestem Katherina- wyciągnęła przed siebie dłoń, w geście przywitania, który najwidoczniej zdziwił Rudowłosą, gdyż spojrzała zdezorientowana na wyciągniętą dłoń.
-Ja...- zachrypiała- Ja jestem Hayley- powiedziała cichutko, po czym odwzajemniła uścisk dłoni. W zamyśleniu przygryzała dolną wargę. Podniosła swoje intensywnie zielone oczy i skrzyżowała spojrzenie z czysto błękitnymi, po czym zaczęła mówić słabym, pełnym strachu i zażenowania głosem.
- Wracałam do domu. Byłam na spotkaniu. W kinie. To miał być wieczór z przyjacielem, a okazało się, że ten czuje do mnie coś więcej- powiedziała, wyrzucając z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego-Dlatego postanowiłam wyjść wcześniej. Postawiłam sprawę jasno. Marcus zna drogę do mojego domu, więc poszłam okrężną, na wypadek gdyby mnie szukał.
-A na swojej drodze napotkałaś tego oblecha, prawda?- zapytała ze zrozumieniem Kath. Ruda skinęła w odpowiedzi głową po czym znów skuliła się i zaczęła cicho szlochać. Białowłosej zrobiło się szkoda dziewczyny. Dużo dzisiaj przeszła. Podeszła do niej i przytuliła ją delikatnie. Pozwoliła wypłakać jej się w swoje ramię, po czym włożyła dłoń do torebki i wyjęła z niej duży kawałek czekolady. Wyciągnięty smakołyk podsunęła Hayley pod nos.
- Masz, powinna poprawić ci samopoczucie- powiedziała ciepłym tonem. Sama była zdziwiona swoim zachowaniem, jednak poczuła, że Rudowłosa jest kimś innym niż reszta nieznajomych osób, które zna. Kimś, kto będzie dla niej ważny.
Chwilę, w której Hayley odgryzała po kawałku czekoladę, Katherina wykorzystała na rozpoznanie okolicy. Z tego co sobie przypominała, miejsce, w którym zatrzymały się na odpoczynek znajdowało się tylko dwie przecznice od domu dziecka, do którego nie zamierzała jeszcze wracać. Alejka, w której się znajdowały, skąpana w księżycowym blasku przypominała stare miasteczko, rodem z opowiadań Białowłosej. Stare, obskurne kamienice, z odpadającym tynkiem i nieszczelnymi oknami, były do siebie przytulone, tak, że sprawiały wrażenie jedności. Drzewa, obficie pokryte liśćmi cicho szumiały, próbując uśpić nocne marki, zakłócające swoją obecnością ciszę nocy.
-Um..Katherina?- zapytała po chwili ciszy rudowłosa. Chyba czuła się trochę lepiej, bo utrzymywała pion i całkowicie panowała nad swoim oddechem, a jej głos był silniejszy.
-Tak?
-Jak to zrobiłaś?- zapytała bez ogródek.
Białowłosa toczyła wewnętrzną walkę między powiedzeniem prawdy a skłamaniem. Spojrzała niepewnie na drobną osóbkę, wyczekującą odpowiedzi i coś w niej pękło. Nie potrafiła jej okłamać.
-Będziesz mnie miała za wariatkę- szepnęła Kath łapiąc się za kark. Rozmasowała go i wypuściła powoli powietrze- Kiedy byłam mała, odkryłam, że potrafię poruszać przedmioty patrząc na nie- zrobiła pauzę, patrząc na reakcję towarzyszki. Ta jednak pozostawał niewzruszona- Potrafiłam przesunąć książki na regale, sprawić, żeby papiery latały po pokoju... Jednak to były tylko początki. Z czasem to wszystko stało się silniejsze. Kiedyś mogłam wygiąć łyżeczkę patrząc na nią. Teraz mogę zrobić to z całym koszykiem łyżeczek. Na raz. Dzisiaj... Dzisiaj byłaś świadkiem, czegoś o czym nikt nie wie.
-Nawet twoi rodzice?- zapytała z zainteresowaniem Hayley, przerywając tym samym wypowiedź Kath.
-Ja...- tym razem to Białowłosa się zająknęła- Ja ich nie mam- spuściła wzrok na swoje buty. Po chwili ciszy szepnęła- Mieszkam w domu dziecka.
Cisza która zapanowała po tych słowach, była gorsza niż najgorsze obelgi. Hayley spojrzała z niedowierzaniem na dziewczynę i już chciała zadać pytanie, jednak Kath ją uprzedziła.
-Gdzie mieszkasz?
-Słucham?
-Ogłuchłaś? Pytam się gdzie mieszkasz. Nie puszczę cię samej. Dopiero przestałaś płakać z przerażenia. Chcesz żeby kolejny zboczeniec napadł cię w zaułku?
Dziewczyna stała jak sparaliżowana, jednak podała dokładny adres domu, który nie znajdował się wcale tak daleko. Ruszyły w ciszy, którą przerywały krzyki kotów bądź pohukiwanie sów. Hayley nie czuła się swobodnie więc kilka razy próbowała zacząć rozmowę. Czuła się winna, że dziewczyna odebrała jej milczenie jako odtrącenie, z powodu tego gdzie mieszka. Naprawdę polubiła Katherinę, w końcu uratowała ją z opresji. Nawet nie podziękowałam, pomyślała z goryczą Hayley.
-Wiesz- zaczęła niepewnie, czekając aż Białowłosa zaszczyci ją spojrzeniem. Jednak kiedy nic nie wskazywało na to, podjęła temat ponownie- Wiesz. Jak byłam mała... Miałam dziwne wypadki. Kiedy stawiałam świeczki na stole nagle zapalały się, zanim zdążyłam wstawić je do świecznika. Raz spaliłam obiad, bo patrzyłam za długo na kuchenkę gazową i nagle wszystkie palniki zapłonęły niebieskim ogniem, którego nie potrafiłam powstrzymać- zaśmiała się cicho na wspomnienie miny mamy, kiedy wyciągała z patelni spalone na węgiel mięso- W sumie, na początku się tym nie przejmowałam. Wydawało mi się to zabawne. Potem jednak zaczęły się koszmary nocne.
Hayley przerwała swoją opowieść, żeby nabrać powietrza do płuc, a Katherina przyłapała się na myśleniu o tym, że nie tylko ona sama jest dziwna. Przysłuchiwała się historii Rudowłosej z zaciekawieniem i próbowała wmówić sobie, że to tylko przypadek, że się spotkały.
-Kiedyś przyśnił mi się koszmar, że moje ręce płonęły i nie potrafiłam nad nimi zapanować. Obudziłam się cała spocona i krzyknęłam głośno. Do mojego pokoju wpadł brat, zapalił światło i wtedy z przerażeniem odkryłam, że moja śmieszna umiejętność jest w równym stopniu niebezpieczna- ściszyła głos Hayley- Na prześcieradle... W miejscu gdzie trzymałam dłonie.... Były zwęglone ślady- powiedziała cedząc każde słowo. Liczyła, że Białowłosa w końcu coś powie, jednak ta zatrzymała się gwałtownie, powodując, że Hayley w ostatniej chwili zatrzymała się, unikając zderzenia z plecami Białowłosej.
-Coś się stało?- zapytała zdziwiona.
-Tak Rudzielcu- powiedziała słodko Kath- Dotarłyśmy do celu.
Ruda podniosła wzrok na dom, przy którym się zatrzymali i stwierdziła, że ich droga wcale nie trwała tak długo jak przypuszczała. Spojrzała na zegarek i jej oczy momentalnie zrobiły się większe. 1:23...Elias... On mnie zabije, przełknęła głośno ślinę, zapominając o towarzyszce. Otworzyła furtkę, starając się by ta wydała jak najmniej głośnych dźwięków. Miała nadzieję dotrzeć niezauważoną do swojego pokoju. Skierowała się ku schodom, kiedy poczuła świdrujące spojrzenie pary niebieskich oczu. Odwróciła się na pięcie i podbiegła do dziewczyny, stojącej przed gankiem. Przytuliła ją mocno.
-Dziękuję. Nie wiem jak ci się odwdzięczę- szepnęła.
-Wystarczy, że poznasz mnie ze swoim nieziemsko przystojnym bratem, który właśnie tu idzie- odpowiedziała jej dziewczyna, z uśmiechem na twarzy. Ruda przeraziła się ogromnie i puściła pannę Cupenburth z uścisku. Przeskoczyła furtkę i wpadła z rozpędu na swojego brata. Oboje się przewrócili i wpadli w krzewy róż, tak pilnie pielęgnowanych przez matkę dziewczyny. Hayley znalazła się po jednej stronie ścieżki, a jej brat po drugiej. Katherina próbowała pozostać neutralna i nie wybuchnąć śmiechem, jednak nie do końca jej wyszło. Głośne parsknięcie zwróciło na siebie uwagę brata Hayley. Spojrzał na dziewczynę dziwnym wzrokiem i odwrócił się powoli, w stronę domu. Katherina zrobiła podobny gest jednak skierowała się w przeciwną stronę. W stronę Przytułku Dla Niechcianych. Nie była świadkiem kłótni nadopiekuńczego brata z siostrą, nie była również świadoma. że Hayley nie powiedziała mu prawdy. Przez całą drogę myślała tylko o jego brązowych oczach wpatrzonych w jej niebieskie.
O 2:00 leżała już w swoim łóżku, niezauważona przez nikogo.
*6 dni później*
Katherina wysiadła zniesmaczona z zatłoczonego autobusu szkolnego, którym większość osób jeździła rano do szkoły. Był to ciepły ranek, więc w autobusie unosił się mdławy zapach potu zmieszany z dymem papierosowym oraz ze słodkim odorem alkoholu. Dziewczyna wmieszała się w tłum i zbliżyła się do dużego budynku z czerwonej cegły. Nad sporych rozmiarów drzwiami wisiała miedziana tablica informacyjna z imieniem i logiem szkoły. Uczniowie kierowali się w tamtą stronę, prawdopodobnie podążając do hali sportowej, w której miała odbyć się inauguracja roku szkolnego, która była równoznaczna z porzuceniem marzeń większości uczniów i wróceniem do nudnej codzienności.
Białowłosa szła powoli, patrząc się na swoje buty. W pewnej chwili dziewczyna zauważyła, że rozwiązał jej się but i ciemne od brudu sznurowadło ciągnęło się za nią po podłodze. Przeklęła w myślach swoje trampki i próbowała nie zwracać uwagi na rozwiązanego buta. Na jej nieszczęście osoba idąca za nią nadepnęła na jej sznurówkę. Panna Cupenburth machnęła rękami uderzając bliżej stojących uczniów, zachwiała się i przechyliła niebezpiecznie do tyłu. Zacisnęła mocno powieki, przygotowując się na bolesny upadek, a następnie stratowanie przez zagadanych nastolatków, jednak zdarzenie nie nastąpiło. Poczuła za to silne ramiona na swojej talii. Odwróciła się ze zdziwioną miną i zaniemówiła. Wpatrywała się w oczy swojemu wybawcy, z którego twarzy nie schodził uśmiech. Odwzajemnił jej spojrzenie, a jego czekoladowe oczy zabłysły.
-Jestem Elias Thompson- przedstawił się brunet. Katherina stanęła już na nogi i spojrzała na kryjącą się za brunetem postać. Na początku nie mogła uwierzyć, ale jej wątpliwości rozwiał ciepły głos chłopaka- A to moja siostra, Hayley- chłopak wyszczerzył swoje białe zęby w najszerszym uśmiechu jaki białowłosa widziała.
-Katherina- powiedziała zachrypniętym głosem- Jestem Katherina Cupenburth- powiedziała nieco pewniej. Popatrzyła na Hayley i uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
To nie mógł być przypadek, że się wtedy spotkałyśmy, Rudzielcu.
Jakie piękne zakończenie posta *.* Po prostu cód, miód i pewnie przyszła miłość Kath :D
OdpowiedzUsuńA co do ogółu, szczerze mówiąc po twoim zamówieniu na sygnaturę, spodziewałam się czego innego xD Już podejrzewałam, że bd jakieś sceny, nie lubię takowych czytać ;/ Ale ten pomysł z klubem jest świetny xD Zgaduję, że niedługo jakiś widz Kath, ją rozpozna. A co do Rosie, po twoim spojlerze myślałam, że będzie to jakaś zupełnie nowa postać, ale jednak nie ;3
Post świetny, strasznie mi się podoba. Życzę weny wszystkim dziewczynom z "Destiny"
Dzięki ❤ czemu mnie nie dziwi że jesteś pierwsza? ❤❤❤
UsuńMusicie uważać na interpunkcję, często brakuje przecinków, rzadziej kropek, a tekst czyta się o wiele wygodniej, gdy jest ładnie "sformatowany".
OdpowiedzUsuńDo tego jeśli chodzi o ten gif tuż przed tekstem, to jest tam napisane "Working on my shit" <- nie wiem, czy ma tam być "shit" (to dosyć takie, brzydkie słowo), "shift" natomiast oznacza zmianę, taką w pracy. :) Nie wiem czy nie zapomniano tu o tym F, które zmienia całkowicie sens. :)
Pierwsza część mnie zaciekawiła, wyobraziłam sobie Elisabeth, jak zdenerwowana przeszukuje pokój podopiecznej w sumie czuję, że bardzo łatwo uciec z tego Domu Dziecka, w końcu nie pierwszy raz im ona uciekła. :)
A więc jest striptizerką, dosyć ciekawa profesja. W sumie chyba nigdy nie czytałam o bohaterce, która tak pracuje, no ale mówi się, że żadna praca nie hańbi!
Chciałabym zobaczyć tę scenę, jak Katherina radzi sobie z tym draniem, który napastował nastolatkę! Co za...
Chciałabym taką moc, oj chciałabym. Zazdroszczę Katherine, no i mam nadzieję, że oczy brata Hayley będą często pojawiać się w dalszych rozdziałach. w sumie nie tylko jego oczy! :)
http://zasnute.blogspot.com/
Dziękuję za uwagę o interpunkcję, jest ona moją słabszą stroną. Mogę jednak zwalić winę na bloggera, który ostatnio strasznie mi szwankuje. W gifie chodziło o takie słowo jakie się w nim pojawiło, jest to cytat z piosenki Iggy Azalea i pojawił się mniej więcej dlatego, że nie miałam pojęcia jaki dać tu cytat :) Obiecuję, że w najbliższym czasie wpadnę do ciebie i przeczytam rozdział, bo wiem że się tam pojawił, jednak ten tydzień mam tak zawalony, że nie mam czasu nawet przejrzeć twittera :c
UsuńPozdrawiam cię serdecznie, Katherina
Aaa nie ma pośpiechu, sama mam teraz sesję i trudno mi wszystko ogarnąć, posprawdzać. :)
Usuńhttp://zasnute.blogspot.com/
Po przeczytaniu prologa mogę powiedzieć:
OdpowiedzUsuńGENIALNE! SERIO!
Twoja historia wciągnęła mnei niesamowicie.
Zostaję na dłużej.
Pozdrawiam.
http://druga-szansa-od-zycia.blogspot.com/
Dziękuję za miłe słowa, obiecuję, że do ciebie wpadnę :>
UsuńŚwietny rozdział! Powodzenia w dalszym pisaniu:)
OdpowiedzUsuńDzięki! Nawet nie wiesz jak to motywuje :>
UsuńHej! Chciałam podziękować, że zaczęłaś czytać mojego bloga i obiecać, że oczywiście się odwdzięczę:)
OdpowiedzUsuńWiem, że jest tylko prolog i pierwszy rozdział, ale ten tydzień mam tak zawalony, że szkoda gadać, a nie lubię zajmować się czyimś blogiem w pośpiechu i żeby było, tylko chcę na spokojnie przeczytać i zostawić porządny komentarz. Od 14 zaczynają mi się ferie i wtedy na 100% pojawi się mój komentarz;)
Pozdrawiam!xx
Ja osobiście skończyłam ferie i nie mam czasu dosłownie na nic :/ ale obiecuje przeczytac wszystko :) dzieki za komentarz :*
UsuńNa razie świetnie się zapowiada :) Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie http://mynotneededblog.blogspot.com/
Oczywiście, jeśli tylko znajdę czas, a na razie nie za dobrze z nim u mnie :) dziękuję serdecznie za komentarz ;)
UsuńWOW!!!!
OdpowiedzUsuńZapowiada się mega ciekawie<3
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ^_^
Oby tak dalej<3
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny<3
@NiallisMy19
Dziękuję misiu ❤
UsuńCoś cudownego *,* nie pomyślał bym ze córki strażniczek wstąpią w życie codziennej nudy :D super rozdział!!! :)
OdpowiedzUsuńOjoj, brak akapitów i myślniki połączone ze słowami bardzo kolą w oczy :<
OdpowiedzUsuńAle jeżeli chodzi o samą fabułę to na pewno ma potencjał! Co prawda niektóre zdania wydają się zbyt proste, acz obwiniajmy o to moje zamiłowanie do finezji i zbyt skomplikowanej mowy. Gratuluję wyobraźni !
Pozdrawiam
Nagmerrie
Oh Martyna xd
OdpowiedzUsuńSama wiesz jaka jest moja reakcja gdy to czytam xd hyhy bo przecież pisze Ci na bierząco xd
Normalnie pokochałam to opowiadanie laski! A to dopiero 1 rozdział!
Omg omg czy tylko ja już mam przeczucie że Elias i Kath będą razem *,* shippuje ich hyhy xd
Moja podjarka kiedy ją złapał OMFG!
To teraz czekamy aż się znajdą strażniczki wody i ziemi. Omg już nie mogę się doczekać.. Ale Jestem tak pamięta, że idę spać ;(
Lovciam was girls ;*
Buziaki ;*
Addie ❤