2 sie 2015

Rozdział 7



  -Kim jesteś i co tu robisz?- źrenice Diany zrobiły się wielkie z przerażenia. Dziewczyna nerwowo skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i starała się odsunąć od nieznajomego, jednak jej nocny gość nie zamierzał jej tego ułatwić, co chwilę wykonując krok do przodu zmniejszający odległość między nim a dziewczyną.
-Uspokój się- chłopak przeczesał prawą ręką blond włosy, a następnie zaczął się rozglądać po pokoju.- Całkiem skromnie jak na Strażniczkę-odparł nonszalancko.
-Strażniczkę?- nastolatka nie miała pojęcia o czym mówi młodzieniec.- Wiesz co, chyba będzie lepiej
jeśli  stąd wyjdziesz.
  Szatynka zebrała się na odwagę i wykonała krok w stronę blondyna. Wyciągnęła dłonie przed siebie i spróbowała wypchnąć gościa z powrotem na balkon.
-Nie tak prędko, młoda damo- chłopak okazał się szybszy i zamknął jej dłonie w żelaznym uścisku- Mamy parę spraw do omówienia.
  Trzymał ją tak mocno, iż dziewczyna nie była w stanie poruszyć nawet palcem. 
-Zaufaj mi, a wszystko będzie dobrze.
-Jak mam Ci zaufać jeśli Cię w ogóle nie znam? Puść mnie- Diana zaczęła się szarpać. Próbowała się wyrwać nieznajomemu, jednak zaskutkowało to tylko mocniejszym uściskiem. W pewnym momencie już miała zawołać swoich rodziców, lecz wtedy chłopak chwycił ją i przyparł do ściany, a następnie przykrył swoją dłonią jej usta. Spoglądał na dziewczynę ze stoickim spokojem i nonszalanckim uśmieszkiem.
-Powiedziałem Ci, że masz się uspokoić. Nie krzycz, głęboko oddychaj i się uspokój.- dziewczyna , ku swojemu zdziwieniu, pomimo ogromnego niepokoju, który przed chwilą czuła, starała się wyciszyć i wyrównać oddech. Kiedy nieznajomy to zauważył klasnął w dłonie i uśmiechnął się szerzej.
- Czas na małą przejażdżkę- blondyn podniósł brunetkę i podszedł do balkonu. Otworzył drzwi i przeszedł przez barierkę. Następnie, nie oglądając się za siebie- zeskoczył.
  Dziewczyna nie wiedziała jak to się stało, że w tak bezpieczny sposób znalazła się na ziemi. Dotarło jednak do niej co się dzieje, więc zapragnęła czym prędzej wrócić do domu. Tymczasem blondyn znów przewidział jej zamiary. Złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie.
-Diana, proszę cię, zaufaj mi. Nie zrobię Ci krzywdy, po prostu muszę Ci coś pokazać- odparł opanowany. 
  Dziewczyna zaczęła się mu przyglądać. Dostrzegła niezwykle jasne, piwne tęczówki. Miały w sobie coś niezwykle magnetyzującego, przyciągającego. Nastolatka, niczym w magicznej hipnozie, zaufała nieznajomemu. Nie przestała się mu jednak przyglądać, blada twarz oraz mocno wyostrzone rysy coraz bardziej wydawały się przekonujące. Młodzieniec był niezwykle wysoki oraz dobrze zbudowany. Miał dość wąskie usta, które były  mocno czerwone, wyraziste. 
-To jak, jedziemy?- zapytywał radosnym, aczkolwiek nieco tajemniczym tonem.
-Jedziemy- odparła z zadziwiającą pewnością siebie Diana.
  Brunetka z lekkim niepokojem spojrzała na motor. Był dość duży, wydawał się być naprawdę szybki. Srebrne elementy mieniły się mocno w świetle księżyca. Nieznajomy wyciągnął dla Diany czarny kask, następnie delikatnie nałożył go na jej głowę. 
-Gdzie moje maniery, zapomniałem się przedstawić- jego usta po raz kolejny tej nocy rozszerzył nonszalancki uśmiech- Jestem Dimitry. 
-Moje imię już znasz- dziewczyna powiedziała obojętnym tonem.  Po krótkiej wymianie spojrzeń Dimitry wsiadł na motor, brunetka zrobiła to samo. 
-Mogę?- dziewczyna objęła chłopaka w pasie swoimi drobnymi ramionami.
-Nie ma problemu- odparł z zadowoleniem, a następnie kąciki jego ust uniosły się minimalnie ku górze. 
   Chłopak odpalił motor, po czym ruszyli przed siebie.
-Chcesz mi powiedzieć, że tutaj jest przejście do innego wymiaru, w którym jestem jakąś Strażniczką?!- Diana nie wierzyła własnym słowom. Znajdowała się na największym klifie, porośniętym zielenią. Wyróżniał się od innych klifów swoją szerokością oraz długością, aczkolwiek zwężał się coraz bardziej, jakby z każdą falą morze zabierało ze sobą coraz więcej lądu. 
- Wytłumaczę Ci jeszcze raz. Oprócz świata w którym żyjesz, jest jeszcze inny wymiar. Żeby się do niego dostać należy wskoczyć do oceanu, właśnie z tego klifu. Na dnie, tuż przy podnóżach wzniesienia, na którym stoimy znajduje się portal, który umożliwia przedostanie się na drugą stronę. Tamten świat zwie się Aramenem- dziewczyna wzdrygnęła się, gdy usłyszała nazwę towarzyszącą jej rysunkom.
-Ty, moja droga, jesteś jedną z czterech Strażniczek Żywiołów. Strażniczki sprawują władzę nad całym państwem, a nawet można powiedzieć, że nad wymiarem. Przyszedłem do Ciebie, ponieważ chciałem Ci uświadomić kim jesteś- Diana spojrzała z niedowierzaniem na swojego rozmówcę, który powoli zaczynał ją przerażać- Jesteś niezwykła, Diana, tak jak twoja matka- Danielle. Była jedną z najpotężniejszych, jednak tak jak reszta z nich, oddała życie za nasz kraj w Wielkiej Bitwie.... 
-Jaka bitwa? Jaka Danielle? - Diana zaczęła się poważnie zastanawiać co się z nią dzieje. Podejrzewała, że to wszystko jej się przyśniło.
- Pozwól mi, że wprowadzę Cię w ten świat. Nie zostaniesz z tym sama. Będę twoim mentorem...
- Chcę byś zostawił mnie w spokoju. Zapomnijmy o tej nocy...
-Nie możesz zapomnieć, bo inaczej wszystko zepsujesz!- wrzasnął Dimitry, po czym odwrócił się plecami do dziewczyny i pełnym wściekłości kopnięciem strącił motor do wody. Po chwili po maszynie został tylko plusk wody.
  Przerażona nastolatka spojrzała z niedowierzaniem na chłopaka, ten z kolei próbował na nowo zyskać jej zaufanie.
- Oh Diana, przepraszam...
 Zanim zdążył skończyć zdanie, brunetka zaczęła biec. Uciekała czym prędzej z tego przeklętego klifu, od tego szaleńca. Czuła wiatr pchający ją w stronę miasta. Pędziła przed siebie napędzana adrenaliną. Jej nogi nigdy nie biegły w tak ekstremalnym tempie. Serce dziewczyny biło coraz szybciej, nie mogła złapać tchu, dlatego zatrzymała się na moment. Schowała się za drzewem, upewniwszy się najpierw, że Dimitry jej nie goni. Wyjęła telefon i pchnięta dziwnym instynktem wpisała numer.
 Ku własnemu zdziwieniu, dzwoniła do Katheriny Cuphenbert. 
 
  Ta noc była tylko jedną z wielu nieprzespanych przez młodą pannę Cupenburth. Wpatrywała się w ściany swojego małego pokoju, standardowego rozmiaru jak na dom dziecka. Miała wielkie szczęście, że nie dzieliła go z nikim innym, bo w noce takie jak ta mogła bawić się swoimi nadprzyrodzonymi zdolnościami. Podczas gdy wprawiała losowe przedmioty w ruch lub otwierała szafy za pomocą jednego ruchu dłonią, starała się przemyśleć kilka spraw, które nie dawały jej spokoju. Bardzo często jej myśli powracały do przystojnego bruneta, a wtedy w brzuchu czuła jakby malutkie motylki.  
-Eh, przydałoby się dodać kilka zdjęć lub obrazów na ściany- powiedziała z irytacją sama do siebie. Zamknęła powoli oczy, sprawiając, że wszystkie lewitujące w pokoju przedmioty opadły delikatnie na swoje pierwotne miejsce. Dziewczyna próbowała przywołać w myślach chwile spędzone z rodzeństwem Thompsonów. Westchnęła w duchu na myśl o swojej rudowłosej przyjaciółce i jej przystojnym bracie. To dzięki nim się zmieniła. Pomyślała o przeszłości. O tych wszystkich szalonych imprezkach w klubach, o kradzieżach, czasami bójkach... 
   Z zamyślenia wyrwał ją cichy odgłos wibracji telefonu. Spojrzała na wyświetlacz urządzenia, po czym otworzyła usta ze zdziwienia. Upewniła się jeszcze raz z niedowierzaniem kto dzwoni, po czym wcisnęła zieloną słuchawkę.
-Cupenburth, słucham- powiedziała lekko zachrypniętym głosem. Czym prędzej sięgnęła po szklankę z wodą stojącą na szafce nocnej i zwilżyła gardło zimną cieczą.
-Kath, o mój Boże, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię słyszę- powiedziała przestraszonym głosem Diana. Katherina zdziwiła się nieco. Nie miała zbyt dobrych relacji z brunetką, nie miała też pojęcia po co może ona dzwonić o 2.30 w nocy.
-Coś się stało?- zapytała ostrożnie, próbując domyślić się co może być tematem rozmowy.
-Na początku chciałabym cię przeprosić, jeżeli cię obudziłam, jednak to nie może czekać- wyrzuciła z siebie na jednym tchu brunetka- Ja... Muszę z wami porozmawiać. Z tobą i Hayley. Coś się ze mną dzieje.
-Cóż, myślę że moja rudowłosa przyjaciółka śpi jak suseł i trudno ją będzie teraz obudzić- powiedziała lekko zdziwionym głosem Katherina. Jeżeli Diana chce z nimi o czymś porozmawiać... To znaczy, że o nas wie.
-Ale to nie może zwlekać- powiedziała lekko łamiącym się głosem dziewczyna- Mam wrażenie, że zaraz oszaleję, jeżeli nie porozmawiam z wami o tym. 
  Katherina wstała cichutko z łóżka, tak by żadna stara deska nie zaskrzypiała. Podeszła do szafy i wyjęła z niej ciepły sweter i swoje ulubione spodnie. 
-Gdzie jesteś?- zapytała Cupenburth nasuwając na nogi spodnie.
-W parku, obok naszej szkoły. 
-W takim razie skieruj się w stronę Juliett, opuszczonej kawiarni- Katherina wytłumaczyła Dianie dokładnie jak ma dojść do owej kawiarni, po czym kazała jej czekać przed głównym wejściem.
-Za około trzydzieści minut pojawię się tam z naszą Rudowłosą- powiedziała, po czym wielki uśmiech pojawił się na jej twarzy- Ciao bella!- powiedziała po czym rozłączyła się i wsunęła telefon do kieszeni spodni. Po kilku sekundach miała już buty na nogach, a sweter wsunęła przez głowę. Podeszła do okna i otworzyła je na całą szerokość. Spojrzała w dół na uśpioną uliczkę Jacksonville i przerzuciła nogi przez parapet.
-Ehh- szepnęła- miałam z tym zerwać.
Dziewczyna wyrównała oddech po czym uśmiechnęła się, przymknęła okno i... skoczyła. Wylądowała na lekko ugiętych kolanach, zwinnie niczym kot. Rozejrzała się pospiesznie i ruszyła przed siebie.
  Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jeden malutki fakt. Dziewczyna skakała z trzeciego piętra budynku. 

- Jeszcze raz- powiedziała wkładając w każde słowo największą ilość jadu, na jaką ją było stać- Po co obudziłaś mnie przed trzecią w nocy?
-Hayley, kochanie, zaszalej trochę!- powiedziała zadziornym tonem Katherina- Pierwszy raz wyrywasz się z domu w nocy! Będzie fajnie.
  Rudowłosa westchnęła i popatrzyła tęsknie w stronę swojego domu, który zostawiła za zakrętem. Ta idiotka nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, pomyślała przelotnie po czym skierowała wzrok z powrotem na swoją przyjaciółkę.
-Gdzie tak naprawdę mnie prowadzisz?- zapytała po kilku minutach uciążliwej ciszy rudowłosa.
-Do opuszczonej kawiarni- powiedziała z rozbrajającym uśmiechem Kath- I w sumie do byłej szkoły baletowej...
-Nie gadaj, że idziemy do Juliett o 3 w nocy!- przeraziła się Hayley- przecież...
-Mówią, że to miejsce jest nawiedzone?- zapytała tym razem z poważną miną, jednak po chwili na jej twarzy ponownie pojawił się szeroki uśmiech- Spokojnie to tylko plotki, których źródło masz przed sobą.
  Hayley z niedowierzaniem spojrzała na plecy swojej przyjaciółki, po czym pokręciła głową.
-Nie wiem, czy chcę wiedzieć co masz wspólnego z plotkami na ten temat- powiedziała Rudowłosa doganiając swoją przyjaciółkę.
-A to szkoda, bo to całkiem zabawna historia- dziewczyna skręciła w ciemną uliczkę i mimowolnie przyspieszyła kroku- Ale ta historia może zaczekać- powiedziała niższym tonem. Nagle schyliła się i  z półobrotu, w który włożyła całą swoją siłę, kopnęła drzwi, znajdujące się po jej lewej stronie. Te otworzyły się ukazując ciemną pustkę. Katherina uśmiechnęła się uroczo i powiedziała.
-Zapraszam do mojego azylu. Możesz się rozgościć- powiedziała po czym pstryknęła palcami i nagle całe pomieszczenie wypełniło światło.
-Brzmisz jak seryjny zabójca- powiedziała z niesmakiem Hayley.
-Poczekaj jeszcze sekundę, a to ty będziesz chciała mnie zamordować- powiedziała poważnym tonem, po czym wyszła za drzwi zostawiając rudowłosą samą ze swoimi myślami.
  Hayley z zaciekawieniem patrzyła się na brunetkę siedzącą naprzeciwko niej. Miała zmierzwione od wiatru włosy i spierzchnięte usta. Wygląda jakby przed kimś uciekała, pomyślała przelotnie po czym poczuła dreszcz na plecach. Przypomniała sobie sytuację, w której poznała Katherinę i uśmiechnęła się ciepło do brunetki, która co chwilę oglądała się za siebie, jakby ktoś miał ją zaatakować.
- Ile słodzicie kawę?!- zza drzwi kuchni dobiegł je głos białowłosej, która faktycznie czuła się w tym miejscu jak w domu- Albo nieważne, zrobię nam karmelowe latte, więc nie trzeba go słodzić!- dziewczyna zaczęła coś nucić pod nosem, jednak zagłuszył ją dźwięk ekspresu do kawy.
  Panna Thompson spojrzała jeszcze raz na Dianę. 
-To... Co jest tak pilną sprawą, że wyciągnęłaś nas z łóżek przed 3 w nocy?- zapytała wesołym tonem, by rozluźnić atmosferę, po czym spuściła wzrok, gdyż zdała sobie sprawę jak niemiło to zabrzmiało- Nie chciałam oczywiście być niemiła, po prostu jestem ciekawa...
  Drzwi do byłej sali baletowej otworzyły się nagle, nie pozwalając dokończyć rudowłosej swojej myśli. Na początku pojawiły się w nich trzy szklanki ze ślicznie pachnącym napojem, następnie pojawił się talerzyk z ciasteczkami, a dopiero za nim w drzwiach pojawiła się Katherina. Dziewczyny siedzące na wygodnych kanapach przy stoliku otworzyły usta ze zdziwienia. Hayley była świadoma talentu swojej przyjaciółki, jednak zrobiło to na niej wielkie wrażenie, a co dopiero na Dianie, która nie miała o nim pojęcia. Zanim napoje i ciastka wylądowały obok dziewczyn, panna Varnless zrobiła się blada jak ściana, a jej usta posiniały.
-Czyli on nie kłamał... To jest niemożliwe... Ale to nie może być prawdą- zaczęła szeptać jak w amoku. Dwie pozostałe dziewczyny spojrzały na nią z wielką troską. Katherina upiła łyk gorącego napoju, po czym powiedziała na rozluźnienie atmosfery.
-Pijcie, kawę robiłam własnoręcznie- uśmiechnęła się zachęcająco i upiła kolejny łyk karmelowego latte. Kiedy Hayley zrobiła to samo, spojrzała z błogą miną na brunetkę, która nadal była blada.
-No Di- powiedziała po czym się zreflektowała- możemy tak do ciebie mówić, prawda?
-Oczywiście- odpowiedziała cicho dziewczyna- Ja... Chciałam was jeszcze raz przeprosić, że was obudziłam, ale po prostu sobie z tym nie radzę, ja...- dziewczyna przygryzła wargę- Nie wiem od czego zacząć... 
  Zanim zdała sobie sprawę opowiedziała wszystkie szczegóły od wybuchających kranów, przez dziwne rysunki aż do dzisiejszego spotkania z Dimitrim.
-Ja nie wiem co się ze mną działo. W pewnej chwili byłam przerażona i chciałam krzyczeć, żeby obudzić rodziców, a w następnej byłam spokojna jak nigdy i jechałam z nim na motorze!
-Zahipnotyzował cię- odezwał się nagle spokojny, męski głos. Wszystkie dziewczyny wzdrygnęły się i odwróciły gwałtownie w stronę ich gościa. Katherina uśmiechnęła się gorzko.
-Skąd ty to możesz wiedzieć?- zapytała przypominając sobie, że podobną sztuczką wymazał pamięć sprzedawczyni w sklepie przy ich pierwszym spotkaniu- Czyżbyś potrafił zmieniać postać?
  W pomieszczeniu zapadła ciążąca cisza, nieprzerywana nawet najmniejszym szelestem. Seraphin, bo to właśnie on złożył im nocną wizytę w opuszczonej kawiarni, uśmiechnął się pokazując kły.
-Wiem to, bo Dimitry jest moim bratem- powiedział po czym wstał z pobliskiego krzesła, na którym siedział- A teraz, skoro już wszystkie wiecie kim jesteście- uśmiechnął się ciepło do Diany- nie będziemy marnować nocy. Cupenburth, gaś światło. Jedziemy pozwiedzać.

-Czyli to tu- powiedziała Katherina spoglądając w dół na rozbijające się o podnóża klifu fale- Słynny portal do Aramenu.
  Dziewczyna postawiła jeszcze jeden krok do przodu, a kiedy nie usłyszała za sobą nikogo, obejrzała się za siebie, szukając wzrokiem pozostałych. Jedyną postacią, którą zobaczyła był Seraphin. Lekko zdezorientowana spojrzała na wampira pytającym wzrokiem. Chłopak wyczuwając jej spojrzenie, uśmiechnął się tylko i powiedział.
-Połowa drogi już za tobą- kiedy dziewczyna otworzyła usta, żeby zadać pytanie, przerwał jej gestem dłoni- Znajdujemy się w pół-wymiarze, taka jakby granica między Aramenem i Ziemią. Jeśli skoczysz z klifu i dotkniesz stopami dna, znajdziesz się po drugiej stronie, jeżeli zaś cofniesz się dwa kroki, z powrotem będziesz w Jacksonville- kiedy wampir zauważył, że dziewczyna szykuje się do skoku, podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu.
- Widzę twoją odwagę oraz wyczuwam gotowość do skoku. Jednak musisz wiedzieć, że musicie trafić do Aramenu wszystkie razem.- Seraphin spojrzał w niebieskie oczy dziewczyny i zrobił krok do tyłu. Ta zamrugała szybko i wzięła z niego przykład. Kiedy zrobiła drugi krok, poczuła jakby wynurzała się z wody. Spojrzała na Hayley i Dianę, które były pogrążone w cichej rozmowie. Rudowłosa przytuliła brunetkę i pogładziła jej włosy. 
-Myślę, że nadal przeżywa spotkanie z moim bratem- szepnął Seraphin prosto do ucha Cupenburth- Nie dziwię jej się. Jest trochę wybuchowy.
-Trochę wybuchowy?- odszepnęła z wściekłością Katherina- Strącił motor jednym kopnięciem!
-No, może bardzo trochę- uśmiechnął się nonszalancko. Spojrzał jeszcze raz na białowłosą i odezwał się nieco głośniej- Koniec wycieczki! Pakujcie się do samochodu, w środku powiem wam o waszych treningach. 
  Bez słowa sprzeciwu, choć z wieloma pytaniami trójka dziewczyn wsiadła do starego vana. Kiedy kierowca już był na miejscu i odpalał silnik, spadła na niego lawina pytań.
- Kiedy dostaniemy się do Aramenu?
- Jak dostaniemy się do Aramenu?
- Jakie treningi?
- Jak zostaniemy tam przyjęte?
  Dziewczyny przekrzykiwały się jedna przez drugą, a Seraphin czekał cierpliwie, aż przestaną rozmawiać. Dopiero po chwili, gdy zapanowała całkowita cisza, przerywana jedynie charkotem silnika, zaczął udzielać odpowiedzi.
-Do Aramenu, traficie po wstępnym treningu, który pozwoli mi ocenić waszą moc oraz umiejętność panowania nad nią. Można tam dostać się tylko w jeden sposób- skacząc z klifu. Skoki również będziemy ćwiczyć. Przed każdym z nich trzeba wypowiedzieć krótkie zaklęcie, którego pomogę wam się nauczyć.
-A jak zostaniemy tam przyjęte?- ponowiła pytanie Diana, która pomimo swojej nieśmiałości, chciała się dowiedzieć jak najwięcej.
-Myślę...- zawahał się chłopak- Myślę, że zostaniecie przyjęte jak królowe.
  W następnych minutach wydarzyły się dwie rzeczy. Nastąpiły one tak szybko, że nie sposób było się ich spodziewać. Na drogę wybiegł jakiś człowiek. Wymachiwał rękami, wskazując na pobliski las. Seraphin w ostatniej chwili się wcisnął pedał hamulca i samochód stanął w poprzek drogi. Kierowca, nie patrząc na pozostałych wybiegł z wozu po czym popędził w zawrotnym tempie we wskazywanym kierunku. Sekundę po nim z wozu wybiegły dziewczyny. 
-W lesie! Tam za zakrętem! Roztrzaskał się o drzewo, dzwońcie po pomoc! 
  Katherina, pchnięta instynktem, wyjęła z vana gaśnicę i rzuciła się za Seraphinem. Kilka metrów dalej ujrzała czerwonego forda. Samochód stał cały w płomieniach. Wampir próbował dostać się do kierowcy, jednak drzwi samochodu były przygniecione drzewem.
-Dzwońcie po pomoc!- wydarł się z całych sił. Katherina spojrzała na niego, po czym rzuciła mu gaśnicę. Chłopak złapał ją zwinnie, po czym odblokował. Kath odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę dziewczyn. Zerknęła jeszcze przez ramię, by sprawdzić jak Seraphin sobie radzi, po czym wpadła na coś. Przewróciła się i dopiero po chwili zauważyła swoją przeszkodę. Była nią Diana. Panna Varnless klęczała na kolanach, zanosząc się od szlochu. Szloch był pełen bólu oraz straty, zagłuszał nawet Hayley krzyczącą współrzędne wypadku do ratownika medycznego po drugiej stronie słuchawki. Białowłosa podniosła się, przysunęła do brunetki i chwyciła ją za ramię. Przyglądała się przez chwilę jej twarzy po czym zapytała kojącym głosem.
-Di? Co się stało?
  Dziewczyna podniosła na nią swoje pełne łez oczy. Pokręciła kilka razy głową, po czym rzuciła się w objęcia dziewczyny.
-Ten wóz...- szepnęła- Ten, wóz był Adama.

Witam was kochani! Trochę smutne zakończenie na taki rozdział, ale cóż, właśnie tak zaplanowałyśmy historię Adama. Jestem ciekawa co sądzicie o tajemniczym Dimitrim oraz o Aramenie. Myślicie, że dziewczynom się tam spodoba? A treningi? Tyle pytań, na które chciałabym poznać wasze zdanie :) Chciałabym was poinformować, że na bieżąco aktualizowana będzie zakładka "Czytamy" gdzie możecie znaleźć odwiedzane przez nas blogi. Na naszym blogu, dzięki wspaniałej Jane można zauważyć nowy szablon. Chciałabym znać wasze zdanie na jego temat, moim zdaniem jest bajeczny!
Dziękuję wszystkim, którzy odwiedzają Destiny. Jest to dla nas bardzo ważne, szczególnie, że historia od początku do końca stworzona jest przez nas. Miło by było, gdyby po przeczytaniu rozdziału pozostał jakiś ślad :) Nawet najkrótszy komentarz motywuje :)
Pozdrawiam was serdecznie i do następnego, Katherin :)







3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa notka <3 Opisy były w niej wręcz rewelacyjne, ale przykro mi z powodu Adama, podejrzewałam, że zostanie ostatecznie przez coś przemieniony i dostanie się do Aramenu z Dianą i tam będzie kwitła ich miłość ^^ albo przyjaźń, a nie, że zginie w wypadku samochodowym ( bo już go chyba nie uratują ) ;d Chyba, że Serafin ma taką super siłę, jak Stefan i Damon z TVD XD
    Miło mi, że podoba wam się ten szablon, bo siedziałam nad nim łącznie 6 h ..... D U Ż O XDDDDD Najbardziej podobają mi się w nim te urocze kwadraciki po prawej *o* Takie małe gówienko, a tyle pracy xD
    Czekam na następny post !

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, świetny rozdział :). Dużo akcji, nowi bohaterowie i naprawdę robi się coraz bardziej ciekawie ^^. Weny życzę :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! :)
    Przeglądałam katalogi i trafiłam w końcu do Was. Widzę, że mamy nawet trochę podobną tematykę - żywioły i te sprawy xd Ale do rzeczy.
    Dopiero wdrażam się w fabułę i ilość różnych imion mnie trochę przytłacza, ale wkrótce się połapię i powinno być łatwiej ;)
    Fajny pomysł z tymi Strażniczkami. Zadbałyście, żeby każda miała inny charakter, co widać w opowiadaniach. Ogromny plus za to!
    I kompletnie nie rozumiem, czemu przeszkadzała im pobudka o 2:30. Przecież to idealna pora na spacery! Cisza, spokój, księżyc oświetla drogę - marzenie! :D
    I ten szablon *o* Majstersztyk!
    No nic, to ja przejrzę jednak jeszcze raz poprzednie rozdziały, bo mam parę luk w fabule.
    Weny życzę i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń

SZABLON AUTORSTWA JANE